Mija kolejny pracowity rok. Dla Mirosława Biszofa, pasjonata kolarstwa turystycznego z Ujścia, oznacza on jednak nie tylko codzienne życie wypełnione pracą zawodową. To również tysiące kilometrów spędzonych na dwóch kółkach zasilanych siłą mięśni nóg. To mnóstwo przygód, skoki adrenaliny, walka z własnymi słabościami i wreszcie sukcesy, które w przypadku 47-letniego kolarza amatora oznaczają jedno – dotarcie do wyznaczonego celu. Co wydarzyło się w jego kolarskim świecie w 2019 roku i co planuje na rok 2020? O tym Mirosław Biszof opowiedział nam z takim samym entuzjazmem, z jakim dosiada swoich dwukołowców.
– W mijającym roku sporo się działo. Przejechałem kilkanaście tysięcy kilometrów. Na rowerach różnej marki i o różnej geometrii. W różnym terenie, leśnym, błotnistym, szosami. I wciąż się rozkręcam – przekonuje Mirosław Biszof.
47-latek przyznaje jednak, że niekiedy na takiej trasie można się było nieźle ?przejechać??
–W terenie niby nic nie biegało. Jedynie orły i im podobne ptactwo fruwały nad głową. Gdzieś na hali słowacki baca wypasał stado owiec, a ja jechałem dalej i dalej, podziwiałem górskie krajobrazy no i nieco przeholowałem. Ciemność nastała, a ja na rowerze sam w środku lasu. Bez kwatery. Cóż było robić. Dosiadłem swego rumaka i szukałem noclegu w miasteczku. Tyle, że zanim tam dojechałem musiałem pokonać kolejne 25 kilometrów. Przez las tatrzański. Nie było wesoło. W każdej chwili pod koła mogła wyskoczyć jakaś dzika zwierzyna. Gorzej, gdyby był to na przykład niedźwiedź, czy wataha wygłodniałych wilków. Wtedy nie wróciłbym już do domu w jednym kawałku. Ale na szczęście tak się nie stało.
Takich i podobnych przygód Mirosław zaliczył wiele. Jak sam przyznaje, one go nie odstraszają, lecz mobilizują. Bo przecież są jednym z elementów ekstremalnej jazdy, na której kolarzowi z Ujścia najbardziej zależy. Dlatego też zbliżający się wielkimi krokami rok 2020 również będzie obfitował w rowerowe wyprawy.
– W przyszłym sezonie poza kolejną eskapadą w Tatry (Doliną Wielicką nieopodal gerlachowskiego szczytu itd.), planuję między innymi objechać Polskę wzdłuż jej granic. I chyba będzie to najdłuższa trasa w przyszłym roku, bo wyniesie około 3.800 kilometrów. W dalszych planach mam ponadto rowerowy objazd całego Trójmorza. To kosztowna wyprawa, dlatego szukam sponsora, którego w zamian za sfinansowanie tego bike-projektu mógłbym odpowiednio zareklamować pokonując na rowerze ten bardzo długi i trudny szlak.
A my jak zawsze kibicujemy Mirosławowi i trzymamy kciuki, by wszystkie jego plany i marzenia się spełniły.
(Red.)
Fot. Archiwum M. Biszofa