Impas w Złotowie, czyli „być albo nie być”  dla  Funduszy Norweskich

Najnowsze Polityka Wydarzenia Złotów

ZŁOTÓW. Potężny zastrzyk finansowy z Funduszy Norweskich dla Złotowa stoi pod znakiem zapytania. Miliony, które miały pomóc w realizacji wizji  Złotowa jako Wielkopolskich Zdrojów, mogą przejść miastu obok nosa. I to tylko dlatego, że niektórzy  radni  mają swoją, bardzo okrojoną wizję rozwoju miasta i nie chcą inwestować w projekt pieniędzy z miejskiej kasy.

Podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej część radnych nie zgodziła się na przyjęcie propozycji burmistrza w sprawie Funduszy Norweskich.  Ta zakłada konkretne działania, na które Złotów miałby przeznaczyć blisko 18 mln dofinansowania przy 35% ( blisko 12 mln zł) wkładzie własnym miasta. „Ci” radni uważają, że należy skorzystać tylko ze środków zewnętrznych, a  budżet Złotowa pozostawić nienaruszony. Takie rozwiązanie jest niestety niemożliwe, bowiem miasto nie będzie w stanie osiągnąć odpowiednich współczynników, a w konsekwencji będzie zmuszone zwrócić całe dofinansowanie.  Czy to jest cel, do którego dążą przekorni radni?

– Jesteśmy już gotowi do tego, aby ruszyć z realizacją projektu „Złotów. Wielkopolskie Zdroje”, który jest kompleksowym, długofalowym programem rozwoju naszego miasta – mówił ma początku października Adam Pulit, burmistrz Złotowa. – Potrzebna jest już tylko akceptacja Rady Miejskiej, która jednak chce okroić projekt, usunąć z niego niektóre zadania inwestycyjne, aby uniknąć konieczności wnoszenia wkładu własnego. Rezygnacja z któregokolwiek zadania inwestycyjnego to jednak rezygnacja z potrzeb mieszkańców, to spowolnienie tempa rozwoju Złotowa, to działanie na szkodę miasta. To także wydłużenie czasu realizacji całego projektu, spowodowanie, że do konkretnych działań będziemy mogli przystąpić dopiero za kilka miesięcy. Tylko  przyjęcie projektu w pełnym, kompleksowym jego kształcie zapewni spójny, zrównoważony rozwój miasta w kierunku urzeczywistnienia wizji Złotowa-Wielkopolskich Zdrojów – przekonywał Pulit.

Przypomnijmy.  Złotów ubiegał się o kwotę około 30 mln zł na finansowanie swoich pomysłów krążących wokół projektu „Złotów – Wielkopolskie Zdroje”. We wniosku deklarował realizację 37 działań rozwojowych, dzięki którym miasto stałoby się „wygodne do życia i neutralne dla klimatu, zapewniającego zdrowe, nowoczesne i bezpieczne warunki do pracy i rozwoju wszystkim mieszkańcom”. Projekt został bardzo wysoko oceniony, jednak środki o jakie wnioskował – pomniejszono.  Z powodu pandemii postanowiono bowiem rozdzielić całą „norweską” pulę pomiędzy większą liczbę samorządów.  Złotów otrzymał więc „tylko” 16 mln zł. To i tak – jak zaznacza Adam Pulit – historycznie wysokie wsparcie, po które wystarczy tylko sięgnąć. Tu jednak pojawia się problem, bowiem władze miasta zaproponowały dołożenie z budżetu 12 mln zł w ciągu trzech lat, by móc zrealizować wszystkie opisane w projekcie zadania. Jak przekonuje burmistrz, dzięki racjonalnej i gospodarnej polityce finansowej samorządu, miasto stać na taki wydatek. Złotów zalicza się bowiem do nielicznego grona polskich miast,  które mogą sobie na taki wkład pozwolić, bez nadmiernego obciążania budżetu.

Gdzie zatem tkwi problem? W ludziach, ściślej w grupce radnych dwóch klubów: „Połączył nas Złotów” i „Zadbajmy o Złotów”, którzy  zagłosowali przeciw propozycji burmistrza, nakazując mu jednocześnie przygotowanie nowej, z opcją „bez wnoszenia wkładu własnego”. Takie rozwiązanie jest jednak niemożliwe do zrealizowania, ponieważ okrojenie zakresu zadań oznacza, że cały projekt legnie w gruzach, a miliony przejdą Złotowowi koło nosa.

– Ten projekt to nie jest tylko lista inwestycji i wydatków. To jest szereg współczynników, które trzeba osiągnąć, które trzeba wykazać w trakcie i na koniec. Trzeba wykazać, że te zadania, które podjęliśmy przyniosły jakiś skutek – wytłumaczyła Jadwiga Skórcz, skarbnik Gminy Miasta Złotów. – Wytyczne, które otrzymaliśmy z Ministerstwa mówią o możliwości ograniczenia projektów tylko do kwoty dofinansowania i tego radni uczepili się jak tonący brzytwy. Natomiast dalej napisane jest, że trzeba zachować kompleksowość projektu. Nie można więc mówić o mechanicznym wycięciu części z tego projektu – dodała.

A właśnie takiego „wycięcia” poszczególnych części projektu domagają się radni z wymienionych klubów. Ich zdaniem powinno wykreślić się część zadań, tak by pozostały tylko te, które można zrealizować w ramach owych 16 milionów  dofinansowania.

Radny Stanisław Wełniak wspierany przez radnego Krzysztofa Koronkiewicza bez mrugnięcia okiem wymienił zadania, które umieścił na swojej czarnej liście. To m.in. budowa boiska ze sztuczną nawierzchnią, czy wykonanie odwiertów w poszukiwaniu jeszcze lepszej jakości wody dla Złotowa, które – w razie powodzenia – ułatwiłyby miastu drogę do ubiegania się o status miejscowości uzdrowiskowej, co z kolei w przyszłości  zapewniłoby wpływy do miejskiej klasy.

***

14 października o godzinie 18. w sali sesyjnej odbędzie się debata w sprawie Funduszy Norweskich z udziałem mieszkańców.

Nie czuję się upoważniony do tego, by rezygnować  z któregokolwiek z zaplanowanych działań, bo każde z nich jest odpowiedzią na konkretne problemy złotowian – podkreśla burmistrz Adam Pulit. – Dlatego zdecydowanie opowiadam się za realizacją bardzo pozytywnie ocenionego przez zewnętrznych ekspertów projektu w całości, czyli za 29 milionów złotych. Apeluję o Wasz głos w dyskusji, czy miasto powinno zainwestować w projekt 11, 7 miliona złotych.

Ten głos mieszkańców jest bardzo ważny,  jednak czy dotrze do świadomości tych dziesięciu radnych , którzy ostatnio odrzucili projekt burmistrza i wizję Złotowa -Wielkopolskich Zdrojów? To okaże się podczas kolejnej sesji  Rady Miejskiej, która odbędzie się pod koniec października.

(Red.)
Fot. UM Złotów