Włodzimierz Raczyński, Zdzisław Orłowski, Stanisław Grupiński, ks. Kanonik Mikołaj Swinarski – to tylko niektóre nazwiska, które każdy mieszkaniec powiatu czarnkowsko – trzcianeckiego powinien znać. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. To oni najaktywniej włączyli się w przygotowania powstania na naszych terenach. To oni zaczęli budować zalążek oddziałów zbrojnych. To dzięki ich determinacji możemy się teraz cieszyć wolnością.
Tegoroczne powiatowo-gminne obchody kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego odbyły się w miniony piątek w Lubaszu. Gospodarzami uroczystości byli: starosta czarnkowsko-trzcianecki Feliks Łaszcz oraz wójt gminy Lubasz Marcin Filoda. Jak co roku i tym razem wydarzenie rozpoczęło się uroczystą mszą świętą w Sanktuarium Królowej Rodzin w Lubaszu. Po mszy wszyscy zebrani goście udali się pod Pomnik ppłk. Zdzisława Orłowskiego i Powstańców Wielkopolskich, aby w hołdzie dla powstańców złożyć wiązanki kwiatów. Już od najmłodszych lat dzieci uczące się w szkołach na terenie powiatu, zgłębiają swoją wiedzę na temat okoliczności wybuchu i przebiegu Powstania Wielkopolskiego. Dlatego też nagrodzonych i wyróżnionych uczniów w Konkursie Wiedzy o Powstaniu Wielkopolskim było sporo. Temat powstania, szczególnie na naszych terenach, jest bardzo ważny. Uczniowie Publicznej Szkoły Podstawowej, noszącej imię ppłk. Zdzisława Orłowskiego w Lubaszu, w pięknym przedstawieniu przypomnieli to wydarzenie, a swą postawą pokazali, że są prawdziwymi patriotami.
Teren powiatu czarnkowsko – trzcianeckiego, jeżeli chodzi o historię tamtych wydarzeń, jest bardzo specyficzny. Mimo, że Powstanie Wielkopolskie z 1918 roku zakończyło się sukcesem, to właśnie na rzece Noteć, aż do 1945 roku przebiegała granica pomiędzy Polską a Niemcami. Dzięki determinacji, a także małemu podstępowi, udało się zachować wiele miast i wsi w obrębie państwa polskiego. Warto zapoznać się z historią tamtych dni i ówczesnych bohaterów, których losy silnie były związane z terenami dawnego powiatu czarnkowskiego.
Powstanie Wielkopolskie, które zapoczątkowane zostało w Poznaniu, bardzo szybko objęło niemal całą Wielkopolskę. Byli żołnierze armii pruskiej oraz ochotnicy z wielkopolskich miast i wsi ochoczo wstępowali w szeregi powstańcze. Z biegiem czasu powstańcy zaczęli formować się w regularne oddziały. Po otrzymaniu od kuzyna, Włodzimierza Raczyńskiego, listu wzywającego mnie do przyjazdu do Wronek z frontu zachodniego, gdzie w stopniu ppor. dowodziłem baterią artylerii, uzyskałem urlop i 4 listopada znalazłem się we Wronkach. Raczyński, który już skupował broń, wraz z Karolem Nieżychowskim – starszym „Sokołem”, podjęli przygotowania do ruchu zbrojnego przeciw Niemcom. Prawie codziennie odbywałem tajne rozmowy z obywatelami miasta i powiatu czarnkowskiego. Największe zagrożenie było ze strony Niemców zza Noteci, ze względu na garnizony i niekorzystny stosunek liczebny ludności polskiej do niemieckiej – czytamy we wspomnieniach ppłka Zdzisława Orłowskiego.
Na terenie Czarnkowa intensywną działalność patriotyczną prowadzili kupiec Stanisław Grupiński, przewodniczący Rady Robotniczo-Żołnierskiej, oraz Stanisław Putz, naczelnik „Sokoła”. Początkowo zwerbowali oni około 200 ochotników, brakowało jednak broni, której było tylko tyle, ile zakupił z własnych środków Włodzimierz Raczyński. W związku z tym Orłowski udał się do dowództwa w Poznaniu, by uzyskać pomoc. W czasie jego nieobecności postraszono czarnkowskich Niemców, że do miasta zbliża się kilkutysięczny oddział polski i że trzeba oddać Polakom władzę. Przejęto ją uroczyście 5 stycznia, a potem odbył się wielki wiec na Rynku. Udany podstęp pomógł w uzyskaniu uzbrojenia zarówno od Dowództwa Głównego, jak i z komendy POW. Po powrocie do Czarnkowa porucznik Orłowski miał już pod bronią 600 ludzi.
Niestety, nie obyło się bez dalszych walk, gdyż 8 stycznia, kiedy powstańcy czarnkowscy opuścili miasto, by ruszyć na odsiecz do Chodzieży, dobrze uzbrojeni Niemcy napadli na miasto, docierając do jego centrum. Garstka pozostałych na miejscu „Sokołów” zacięcie broniła Czarnkowa, jednak Niemcom udało się zerwać polski sztandar z ratusza i wywiesić niemiecką flagę. Niestety z minuty na minutę rosła tylko liczba ofiar. Trafiony kilkoma kulami w głowę na rynku w Czarnkowie poległ m.in. Stanisław Putz, naczelnik „Sokoła”. Byliśmy już prawie w chwili poddania się. Nadeszła jednak pomoc z okolicznych wsi i nasi zdobywają ratusz, ale Niemcy bronią się jeszcze ręcznymi granatami (…). Wreszcie Niemcy poddają się i bierze się do niewoli tych, którzy nie zdołali jeszcze uciec (…). Na ratuszu powiewa znów polski sztandar – czytamy we wspomnieniach Antoniego Henke.
Ogólny przebieg linii granicznej pomiędzy Polską a Rzeszą Niemiecką zawarty został w artykułach nr 27, 28 i 29 Traktatu Wersalskiego. Przebiegający na Noteci front utrwaliła na 20 lat granica polsko-niemiecka. Czarnków i Wieleń stały się miastami przygranicznymi, a dotychczasowe dwa powiaty podzielono w taki sposób, że z lewobrzeżnej części powstał bardzo wydłużony polski powiat czarnkowski, a z terenów zanoteckich wykrojono nowy powiat trzcianecki. Dwaj najbardziej zasłużeni w przywracaniu polskości na tym terenie działacze – Włodzimierz Raczyński (pierwszy polski starosta w Czarnkowie) i Zdzisław Orłowski (później naczelny kwatermistrz III powstania śląskiego i podpułkownik) – zostali pochowani na cmentarzu w Lubaszu, gdzie również znajduje się zbiorowy grób 12 poległych uczestników walk.
Klaudia Wieczorek
Źródła: Oni dla Nas, My dla Nich 1918-1919