PIŁA. Brak świetności, ale na szczęście jest świąteczność.
W telewizji Korona Królów, a w Pile korona na wyspie.
Z końcem roku wszyscy patrzymy z nadzieją w czasy zbliżającego się wielkimi krokami Nowego 2020 Roku i staramy się przymknąć oko na to, co niewarte chwały i wspomnień, a co miało miejsce w roku już mijającym.
W pilskim krajobrazie, jak donoszą źródła prasowe już od 2013 roku, ?jaśnieje? w parku na wyspie korona. Została umieszczona w tym miejscu w związku z I Krajową Wystawą Miasto Ogród we współpracy z Międzynarodowymi Targami Poznańskimi. Mało kto już wtedy się zachwycał, choć jeszcze wtedy Korona faktycznie miała w sobie pewien urok. Obecnie, owe 50 tysięcy, bo tyle wydano na zainstalowanie i stworzenie tego obiektu, raczej kłuje w oczy i ciągle zastanawia mieszkańców.
Korona mnie osobiście ni ziębi, ni grzeje, ale też raczej w żaden sposób nie uświetnia miejsca, w którym się znajduje. Ktoś zna jej symbolikę, ktoś doda jej świetności oświecając i mnie na temat jej znaczenia?
Mówi się, że skoro nie udało się w herbie umieścić korony, to ową królewskość pilskich terenów chciano podkreślić umieszczając koronę w przestrzeni publicznej. Trzeba jednak przyznać, że ciężko patrząc na koronę, zwłaszcza o tej porze roku, stwierdzić, że dzięki niej Piła nabiera jakiejkolwiek szlachetności.
Na szczęście oko cieszą piękne świetlne iluminacje, choinki na rondach i mimo ciągłego braku śniegu świąteczna atmosfera w Pile jednak zaistniała. Bożonarodzeniowy Jarmark, możliwość spotkania z prawdziwym Świętym Mikołajem, pomoc osobom potrzebującym w mniej lub bardziej zorganizowanych akcjach, konkurs na, którym śpiewano kolędy i pastorałki i wiele innych koncertów związanych z kolędowaniem, szopka z żywymi zwierzętami, Wigilia Miejska – to małe-wielkie rzeczy, które stworzyły klimat, mimo, że śniegu brak.
W związku z tym, że w naszych adwentowych kalendarzach zostało już niewiele czekoladek, wychodzi na to, że zostało też niewiele dni, żeby stworzyć w swoich sercach świąteczny klimat. I kiedy tak stoję w, na szczęście jeszcze, niedługich kolejkach przy kasach w sklepach wszelakich, to słyszę, że już świąteczna atmosfera w pełni.
Wymieniamy się przepisami na najlepsze uszka, zastanawiamy się jak usadzić rodzinę przy zdecydowanie za małym stole i myślimy o tym, żeby wujek znowu czegoś nie chlapnął albo żeby chlapnął, bo będzie wesoło.
Myślmy, więc o tej wigilijnej kolacji i o tym, że podzielimy się opłatkiem i przestaje mieć znaczenie korona (której znaczenie mało kto rozumie) i zaczynamy sobie przypominać, że poza całą otoczką ważniejsze jest to, czy uda nam się usiąść wspólnie z bliskimi przy stole i kto wie może idąc na Pasterkę zatańczą wokół nas płatki śniegu?
Dagmara Małgorzata