Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł właśnie, że sąd krajowy powinien odstąpić od stosowania lokalnych przepisów, jeśli są one niezgodne z prawem unijnym i to niezależnie od tego, czy mają rangę ustawy, czy rangę konstytucyjną. Taka jest odpowiedź na pytania prejudycjalne dotyczące reformy sądownictwa w Rumunii.
Unia Europejska a suwerenność państw członkowskich
Jak powszechnie wiadomo podobny problem mamy z reformą naszego sądownictwa. Broniąc jej polskie władze ostentacyjnie ignorują orzeczenia TSUE o sprzeczności wprowadzanych przepisów z prawem Unii, ale też nie zważają na orzeczenia naszego Sądu Najwyższego, Sądów Apelacyjnych łącznie z NSA oraz sądów powszechnych niższych instancji. Mało tego, sędziowie respektujący przepisy unijne są karani przez sądy dyscyplinarne powołane w ramach tej samej reformy. Tymczasem pierwszeństwo prawa europejskiego przed krajowym wpisane jest do polskiej Konstytucji, która została przyjęta w referendum konstytucyjnym. W referendum akcesyjnym wyraziliśmy też zgodę na przystąpienie do Unii i przestrzeganie jej praw. I oto teraz, po 17 latach, premier rządu PiS zadaje pytanie Trybunałowi Konstytucyjnemu o konstytucyjność tych przepisów.
Fundusz Odbudowy dla Polski
Oczywiście wyobrażam sobie, że rząd na podstawie korzystnego dla siebie orzeczenia TK zignoruje orzeczenie TSUE wyrażone w stanowisku wobec reformy rumuńskiego wymiaru sprawiedliwości. Postąpi nieroztropnie. Jesteśmy w okresie dzielenia budżetu na lata 2021 ? 2027 oraz Funduszu Odbudowy, z czym rząd PiS wiążę ogromne nadzieje. Jeśli jednak nie będzie postępował zgodnie z europejskimi zasadami, to z całą pewnością zadziała nowe prawo Unii wiążące wypłatę unijnych pieniędzy właśnie z przestrzeganiem praworządności. Realizacja rządowych planów stanie pod znakiem zapytania. O tym, że można zrezygnować ze złych pomysłów świadczy przykład Węgier, które właśnie wycofały ze swojego systemu prawnego dwie ustawy uznane przez TSUE za sprzeczne z prawem europejskim.
Prof. Bogusław Liberadzki, eurodeputowany