Upały w Polsce zaczęły się zbyt szybko. Oto dlaczego to fatalne wieści

Biznes Interwencje kraj Najnowsze Polityka Wydarzenia

Choć nie zaczęło się jeszcze kalendarzowe lato, Polskę już zalewa fala tropikalnych upałów. Dla wielu to okazja na przyjemny, weekendowy odpoczynek, jednak dla gospodarki to fatalne wieści. Gdy jest gorąco, człowiek pracuje mniej wydajnie, a zakłady pracy zużywają mnóstwo prądu do chłodzenia pomieszczeń. To zaś obniża produkt krajowy brutto. Do tego dochodzą problemy z suszą, która jeszcze bardziej wywinduje ceny żywności.

W niedzielę w Polsce temperatury powietrza mogą sięgać według synoptyków nawet 36-37 stopni Celsjusza. – Biorąc pod uwagę skalę i tempo zmian, można mówić o prawdziwym uderzeniu gorącego powietrza – komentuje dla Polskiej Agencji Prasowej Mateusz Barczyk z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej – Państwowego Instytutu Badawczego. Żar leje się z nieba także w innych krajach Europy.

Tę falę gorąca fizyk atmosfery dr Joanna Remiszewska-Michalak nazwała w rozmowie z TVN24 „bezprecedensową” i „bardzo wczesną”. Jak oceniła, „spełnia się czarny sen wszystkich klimatologów i meteorologów”: fale upałów będą częstsze, dłuższe i bardziej dotkliwe. Remiszewska-Michalak ostrzegła, że ma to nie tylko negatywny wpływ na zdrowie ludzi, ale też na gospodarkę.

Fatalne skutki dla gospodarki

– Przypuszcza się, że takie wysokie temperatury, które obserwowane są we Francji (we francuskim Biarritz odnotowano w sobotę 41 stopni – przyp. red.), wpływają na zmniejszenie produktywności ludzi w pracy o 50 procent, więc to już ma potężny wymiar ekonomiczny – tłumaczyła ekspertka. I dodała, że choć nie jest to zauważalne od razu, to „wszystkie efekty katastrof klimatycznych mają olbrzymi wpływ na produkt krajowy brutto”. Choćby dlatego, że w czasie upałów mocno rośnie zużycie prądu, używanego do chłodzenia pomieszczeń w zakładach pracy.

Kolejny wymiar upałów to susza rolnicza, która przyczyni się do jeszcze większego rozpędzenia inflacji. Upały już dają się we znaki rolnikom w wielu krajach. We Francji w 24 departamentach przekroczony został próg alarmowy dotyczący niskich opadów w 2022 r., co grozi mniejszymi zbiorami zbóż i innych produktów rolnych. Władze regionalne wprowadziły ograniczenia w zużyciu wody, jak zakaz napełniania basenów, podlewania ogrodów czy mycia samochodów. We Włoszech na połowie powierzchni kraju notuje się skutki utrzymującej się suszy. Najtrudniejsza sytuacja jest w dolinie rzeki Pad, gdzie poziom wody jest najniższy od 70 lat.

Również w Polsce susza rolnicza notowana jest w 9 województwach – informował Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa na początku czerwca. Ten sam problem jest też w Indiach, które po rosyjskiej inwazji na Ukrainę miały ambicję zastąpić na światowych rynkach Ukrainę – wielkiego eksportera pszenicy. W obliczu klęski suszy i prognoz, że w niektórych częściach kraju plony mogą w tym roku spaść nawet o połowę, kraj ten wprowadził jednak zakaz eksportu pszenicy.

Upały jeszcze mocniej nakręcą inflację

O fatalnych skutkach suszy, które nałożą się na konsekwencje wojny w Ukrainie, pisał w maju Polski Instytut Ekonomiczny. „W kolejnych miesiącach wzrost cen żywności będzie dalej przyspieszać inflację. Rosyjska agresja skutkowała przerwaniem handlu zbożem z Ukrainy, co podniosło ceny pszenicy, olejów oraz mięsa. Dodatkowo Europa ponownie zmaga się z problemem suszy, co będzie skutkować wzrostem cen warzyw i owoców. W obecnych warunkach nie można wykluczyć, żepo wakacjach ceny żywności będą wyższe o prawie 20 proc. względem ubiegłego roku” – prognozował PIE.

Już teraz inflacja w Polsce galopuje. W maju ceny dóbr i usług w maju były średnio o 13,9 proc. wyższe niż rok wcześniej – wynika z danych GUS. Żywność idzie w górę średnio w kilkunastoprocentowym tempie. Wśród produktów wyszczególnianych przez GUS niektóre drożeją jednak o ponad 30 proc. Do nich należą: mąka (34 proc.), wołowina (32,6 proc.), cukier (36,4 proc.) i tłuszcze roślinne (36,6 proc.). Przebija je wszystkie tylko drób, który w porównaniu z majem 2021 roku kosztuje o 41,1 proc. więcej.