Budzyński duet gitarzystów Aster/Przybysz, znani jako Calmwater, mieli szczęście. Zagrali debiutancki koncert, zanim wszystkie kluby w Polsce, zostały zamknięte na przysłowiowe cztery spusty. Muzycy zaprezentowali się podczas koncertu w CHDK z grupą Druqs. Entuzjastyczne przyjęcie młodzieży, skłoniło naszą redakcję, do przedstawienia dwójki obiecujących muzyków.
Opowiedzcie naszym czytelnikom o sobie ? skąd jesteście, gdzie dorastaliście, jakie są wasze związki z Chodzieżą?
Aster: Jestem z Budzynia ale z Chodzieżą łączy mnie wiele. Swój pierwszy koncert zagrałem w Chodzieży w 2004 roku jako basista zespołu Name Off. To się pamięta. Później, kiedy rzuciłem studia, natychmiast upomniało się o mnie Wojsko Polskie, więc jako hipis-pacyfista, załatwiłem sobie służbę zastępczą właśnie w ChDK. Był to dla mnie idealny układ. W zasadzie przez ostatnie 15 lat cały czas jestem w mniejszym lub większym stopniu związany z ChDK . Przy okazji gorąco pozdrawiam Marcina Kitę i jego ekipę.
Przybysz: Ja również jestem z Budzynia, ale Chodzież zawsze była mi bliska. Tu chodziłem do liceum. Stąd też pochodzi wielu moich muzycznych znajomych Byłoby też nie fair, gdybym nie dodał, że w Chodzieży poznałem moją dziewczynę.
Jak i kiedy rozpoczęły się wasze zainteresowania muzyczne?
Aster: W sumie od dziecka ?jarałem? się muzyką, ale gdy miałem 12 lat i zobaczyłem teledysk Aerosmith – ?Living on the edge?, w którym Joe Perry gra solo stojąc na środku torów kolejowych, moje życie wywróciło się do góry nogami. Wtedy wiedziałem co chcę robić. Chciałem mieć Les Paula, długie włosy i podarte jeansy. Słuchałem The Rolling Stone, album ?Bridges to Babylon?, to było coś, odkryłem Led Zeppelin, Deep Purple, The Black Crowes, a potem to już się wkręciłem totalnie, cały czas szukałem coraz szerzej. Przekrój moich muzycznych inspiracji nie ma granic: rock, blues, country, hard rock, black metal, muzyka orientalna, jazz, psychodela? Dla mnie są tylko dwa rodzaje muzyki: ta która mi się podoba i ta która mi się nie podoba. Serio, B.B. King, Ravi Shankar, Mayhem, Willie Nelson, The Grateful Dead, Phish, Nick Drake, Pat Metheny, Slipknot, Jonathan Wilson, The Beatles, Ryley Walker, Humble Pie, CCR, Allman Brothers Band, John Lee Hooker, Mississippi John Hurt, Nirvana, Johnny Cash, Nick Cave, Bombino, The Cure, Oasis, Rush, Tim Bluhm, kurde, mógłbym wymieniać jeszcze z dwie godziny?
Jestem samoukiem, najpierw kręciła mnie perkusja, zobaczyłem live Slipknot na VHS (jakoś 2001 rok) i chciałem grać na bębnach, zrobiłem sobie zestaw z wiader i garnków, zobaczył to znajomy znajomego, który miał gitarę, zaczęliśmy grać, kupiłem zestaw Pol Muz za 150 zł i graliśmy. Tak powstał pierwszy zespół jaki założyłem, nazywał się Carnage (rok 2001) i grał jakąś dziwną metalową mieszankę. Na pierwszym koncercie, na osiemnastce mojego brata, zagraliśmy trzy utwory, a potem zdemolowaliśmy scenę i sprzęt. To było mocne wejście. W roku 2004, założyłem zespół Frost, z którym graliśmy pierwsze prawdziwe koncerty, tutaj grał też na gitarze mój brat, którego gitarę zacząłem regularnie podkradać . To wtedy zaczęła się moja miłość do tego instrumentu. Potem był hard rock ? zespoły The Roadside i Izzy (rok 2005), w miedzy czasie założyłem black metalowy zespół Blackmoon (2005) z którym w zeszłym roku wydaliśmy album który przez 10 lat leżał w szufladzie (nagrany w 2010), wrzuciliśmy go do neta i odezwała się wytwórnia z Kazachstanu która wydała 200 sztuk, które krążą gdzieś po Azji. W 2010 założyłem z dwójką przyjaciół zespół Stonnard, hard rockowe trio. Bardzo intensywnie graliśmy przez prawie 10 lat, zagraliśmy cała masę koncertów z takim zespołami jak Acid Drinkers, Turbo, Kult, Wilki, Ceti, KSU, TSA. Zostaliśmy też zaproszeni na największy czeski festiwal Masters Of Rock, graliśmy na wielu przeglądach i festiwalach, na których wygrywaliśmy sporo nagród, wyróżnień, dotarliśmy do półfinałów eliminacji do przystanku Woodstock, nagraliśmy kilka płyt, kilka teledysków. Generalnie byłem bardzo pochłonięty tym zespołem i nie bardzo miałem już czasu na jakieś poboczne projekty, chociaż próbowałem np. Groove & Flow, akustyczny duet około bluesowy (rok 2011) czy typowo bluesowy zespół Band 4 Blues (2010). Dopiero w 2017 roku, zaczęliśmy trochę zwalniać tempa. Nadal jesteśmy przyjaciółmi i widzimy się codziennie, bo pracujemy razem ale w graniu mamy na razie przerwę. Ja w tej przerwie dołączyłem do chodziesko-poznańskiego zespołu EneDueRabe który jest zaprzyjaźniony z zespołem Luxtorpeda i wielokrotnie zapraszał nas na support, mega fajna przygoda grać trasy z takimi zawodowcami. A w międzyczasie zacząłem (w swoim garażu w którym zrobiłem sobie takie mini studio) nagrywać swoje piosenki. Ogólnie tego wszystkiego zrobiło się tak dużo że postanowiłem zebrać to wszystko w jednym miejscu i założyłem profil na bandcampie – https://chrisaster.bandcamp.com/. I tu dochodzimy do miejsca w czasie i przestrzeni, w której narodził się Calmwater. Pierwsza płyta Calmwater to w zasadzie moja solowa płyta (2019), wszystko nagrałem i napisałem sam, nagrałem klika klipów. Potem nagrałem drugą płytę i zacząłem się zastanawiać co dalej. Z Przybyszem miałem okazje grać kilka razy na różnych jam session w Budzyniu (na które uwielbiam chodzić) i wiedziałem że chce z nim założyć jakiś projekt, więc pomyślałem, że może akustyczny duet byłby fajną opcją. Powiem szczerze, że po tych wszystkich dużych i głośnych koncertach z różnymi zespołami, z którymi grałem lub gram, takie spokojne, klimatyczne, akustyczne granie jest piękną sprawą, odskocznią, czymś nowym i wyjątkowym więc jestem nieźle ?podjadany? tym co tu robimy. Jest w tym niebywały luz, dystans, nie ma żadnej spiny, po prostu sobie gramy nasze piosenki i dobrze się przy tym bawimy. Wszechogarniająca wolność. Coś pięknego.
Przybysz
Kiedy pierwszy raz usłyszałem AC/DC dotarło do mnie, że muszę mieć gitarę elektryczną. No i stało się. Miałem wtedy jakieś 14 lat. Pierwszy instrument, pożyczyłem od starszego kuzyna, który trzeba przyznać, wymiatał na gitarze i był kolejną inspiracją. Pokazał mi pierwsze akordy, a dalej już kombinowałem sam. Kawałek, od którego zaczęła się moja przygoda muzyczna, miał tytuł ?Back in black?. Później dochodziły zespoły, Led Zeppelin, Black Sabbath, AC/DC, The Beatles, w sumie sama klasyka. Słuchałem też thrashowych zespołów ze Stanów i Skandynawiil. Byłem również fanem dokonań Astera, zawsze był dla mnie ogromną inspiracją. Gdy ja stawiałem pierwsze kroki na mojej muzycznej ścieżce, on już prężnie działał. Ja jako świeżo upieczony gitarzysta, śledziłem jego dokonania i marzyłem aby móc kiedyś zrobić coś wspólnie.
Jaką muzykę chcecie grać?
Aster: szczerą i prawdziwą. Od zawsze. Cokolwiek grałem, w jakimkolwiek zespole, zawsze kierowałem się tym, żeby to co robię sprawiało mi radość i spełnienie. Muzyka musi dawać mi poczucie wolności. To cel mojego grania.
Przybysz
Nie robimy niczego na siłę. Bez żadnej presji realizujemy marzenia, dobrze się przy tym bawiąc.
Czy tworzycie własne teksty i muzykę?
Aster: Tak! Dla mnie największą frajdą w muzyce, jest pisanie swoich piosenek. Miałem tak od zawsze. Gdy pierwszy raz chwyciłem gitarę do rąk, od razu zacząłem komponować. Kiedy jeszcze nie potrafiłem nawet docisnąć strun, wymyśliłem utwór na pustych strunach. Jest w tworzeniu coś magicznego i wiecznego, nieprzemijającego. To jest jeden z powodów dlaczego komponuję. ?Non Omnis Moriar?. Ja odejdę, sztuka pozostanie?
Jak oceniacie swój debiut w ChDK?
Aster: Bardzo mi się podobało! Przede wszystkim zaskoczyła mnie publiczność, zaskoczyła i zafascynowała. Mnóstwo młodych ludzi, którzy w skupieniu siedzieli na podłodze wsłuchując się w nasze dźwięki. Nie spodziewałem się takiego odbioru, to było niesamowite i sprawiło, że uwierzyłem w młodsze pokolenie, że to wcale nie jest tak, że tylko siedzą w domach z głowami w komputerach, telefonach i nic innego ich nie interesuje. Przypomniały mi się koncerty, kiedy jeszcze nie było YouTube, Facebooka, livesteramów. Aby posłuchać muzyki, trzeba było się po prostu ruszyć z domu.
Przybysz
To był mój pierwszy poważny występ na scenie. Olbrzymie wrażenie zrobił na mnie widok zapełnionej po brzegi widowni, która jak czułem, ?była z nami?. Daliśmy z siebie wszystko. To fantastyczne, kiedy można poczuć wspólną energię, klimat i zrozumienie. Mam ochotę na więcej.
Czym zajmujecie się poza graniem?
Aster: Pracuje w firmie produkującej w Budzyniu oświetlenie. Założył ją mój brat (niegdyś gitarzysta Frosta i Blackmoon) wraz ze znajomym. Jestem tam od 13. lat. To dla mnie więcej niż zwykłe zajęcie. Brat od zawsze wspiera mnie muzycznie, więc nie ma problemu gdy muszę wyskoczyć na jakiś koncert, próbę czy nagrywanie. W firmie pracują też chłopaki ze Stonnard i basista EneDueRabe. Jest więc bardzo rodzinnie.
Przybysz
Pracuje w sklepie z częściami rolniczym, a po pracy oddaje się muzyce. Uwielbiam zwierzęta, zwłaszcza uważane za niebezpieczne. Posiadam węża, dwa ptaszniki oraz psa rasy Amstaff.
Macie zapewne sporo planów na przyszłość?
Aster: mamy! Kilka dni po koncercie zaczęliśmy nagrywać nowy album. Będzie się nazywał ?Hide in the Woods?. Ponieważ działam instynktownie, intuicyjnie, a przede wszystkim impulsywnie, to plany zmieniam niekiedy trzy razy w tygodniu. Gdy Przybysz przychodzi na próbę, to nigdy nie wie czego może się spodziewać, co znowu wymyślę. Czas izolacji oraz nowa sytuacja, też sprawiają, że rodzą się nowe pomysły. Efektem będzie ekstra singiel z klipem. Na lato, chcemy ustawić trasę koncertową. Będziemy na niej promować wspomniane dwa wydawnictwa. Wszystko jednak w rękach rzeczy, na które nie mam wpływu.
Rozmawiał: Edytor