Kiedy słyszysz, że twoje dziecko jest śmiertelnie chore, nic innego na tym świecie nie ma znaczenia. Nie jesteś w stanie myśleć o czymkolwiek, jak tylko o ratowaniu swojego maleństwa. Nie zrobi na tobie wrażenia lądowanie kosmitów na balkonie, chyba że będą w stanie pomóc wygrać z okrutną chorobą i ocalić synka. Wiemy, że sami nie damy sobie z nią rady, bo musimy jak najszybciej zebrać nieziemską kwotę pieniędzy. Tylko operacja wycięcia guza w Niemczech może nas uchronić przed stratą Kubusia…
Trudne przybrał imię i równie trudno jest go pokonać. Wyściółczak anaplastyczny III stopnia – tak brzmi medyczna nazwa potwora, z którym walczymy. Zaatakował synka kilka miesięcy temu. Zaczęło się od przykurczy, przy których Kubuś odginał ciałko do tyłu i towarzyszącej temu senności. Pełni niepokoju udaliśmy się do neurologa dziecięcego, który skierował nas do szpitala na badania. Rezonans magnetyczny nie pozostawił wątpliwości. Jest źle, a w dodatku guz umiejscowił w bardzo złej lokalizacji, tuż przy pniu mózgu odpowiedzialnym za najważniejsze funkcje życiowe.
Kilka dni czekaliśmy na operację i była to droga przez mękę. Nie wiadomo, za co się zabrać ani jak pozbierać rozbiegane na wszystkie strony świata myśli. Nie masz ochoty jeść, spać, ręce trzęsą się jak oszalałe i nie nadążasz za wycieraniem łez. Lekarze nie dawali mu zbyt dużych szans ?Nie przeżyje operacji, a nawet jeśli, to do końca życia zostanie niepełnosprawny? ? mówili. Jak tu się nie załamać? Patrzyliśmy na pozornie zdrowe dziecko i pogrążaliśmy się w rozpaczy…
Na szczęście bardzo długa operacja zakończyła się sukcesem, nasze dziecko żyło i żadna struktura mózgu nie została trwale uszkodzona. Po operacji Kubuś leżał 3 tygodnie na oddziale Intensywnej Terapii, miał problemy z oddychaniem i zaburzenia połykania. Byliśmy oswajani z myślą, że niedługo nasz synek będzie miał wykonaną tracheotomię i sondę do karmienia dojelitowego, abyśmy mogli poradzić sobie z dzieckiem w domu. Po czym Kubuś znowu pokazał, jaki jest silny i z dnia na dzień jego stan całkowicie się ustabilizował. Zaczął sam oddychać i jeść, miał tylko problemy z połykaniem płynów, jednak to nie trwało długo.
Wkrótce potem rozpoczęliśmy chemioterapię. Jesteśmy już po czwartym cyklu, ale rezonans pokazał przerzuty do kręgosłupa. Stało się jasne, że sama chemia nie wystarczy. Trzeba operować guza raz jeszcze, ale nikt w Polsce nie chce się już tego podjąć. Stąd szybka decyzja, żeby szukać nadziei i ratunku za granicą. Udało się w niemieckiej klinice w Tubingen. Problemem są jednak pieniądze, dlatego prosimy Was o pomoc?
Musimy wpłacić 70 tys. euro na konto kliniki, żeby ustalono nam datę operacji. Kubuś nie może czekać. Każdy dzień zwłoki jest stąpaniem po bardzo cienkim lodzie. W jego malutkiej, niewinnej główce tyka bomba zegarowa i nikt nie wie, kiedy może stać się najgorsze. Nie wolno nam do tego dopuścić. Ten 19-miesięczny bobas jest całym naszym światem?
Rodzice
Kubusiowi możesz pomóc za pośrednictwem portalu siepomaga.pl
https://www.siepomaga.pl/kubus-balcewicz
oraz przez LICYTACJE
(Red.)