CHODZIEŻ. W minioną sobotę obchodzono Dzień bez Samochodu. W Chodzieży nie zabrakło chętnych by zamanifestować zdrowy i ekologiczny sposób komunikacji. Uzupełnieniem tej akcji był maraton rowerowy, poświęcony Ani Karbowniczak, rowerzystce i dziennikarce, która zginęła w czasie treningu, potrącona przez samochód.
Ku jej pamięci i przestrodze, na promenadzie przy Jeziorze Miejskim, ustawiono pamiątkowy rower. Ma on przypominać o tragicznej śmierci naszej dziennikarki i rowerzystki. Ma także służyć dobru. Wołać o szacunek i empatię wszystkich użytkowników dróg. O wydarzeniach rozmawiamy z organizatorami obu imprez.
Tobiasz Jankowski ? rowerzysta organizator ultramaratonu
Kiedy i dlaczego wsiadł pan pierwszy raz na rower?
Do trzydziestki zajmowałem się budowanie swojej kariery. Kiedyś w tym czasie, spojrzałem w lustro i zobaczyłem człowieka, który był zmęczony i ważył 110 kilogramów. W wieku trzydziestu lat, osiągnąłem pożądany status życiowy, ale nie uprawiałem żadnych sportów. Postanowiłem zmienić swój wygląd oraz styl życia, a także poprawić sprawność fizyczną. Zacząłem od zmiany nawyków żywieniowych oraz zaaplikowałem sobie siłownię. Jak dokładnie pamiętam, dwa lata temu, czternastego maja, wypożyczyłem rower miejski by sprawdzić czy jest to urządzenie jest dla mnie. Okazało się, że w dżinsach i butach sportowych, przejechałem swobodnie dwadzieścia kilometrów. To nie było łatwe zadanie, bo rower nie był w najlepszym stanie technicznym. Przekonał mnie jednak, że wiele mogę. Następnego dnia zaopatrzyłem się w sklepie w nowy rower MTB. Poczułem, że to będzie moja pasja. Wcześnie jako chłopiec jeździłem oczywiście na rowerze. Było to jednak bardzo dawno. Na nowym, górskim rowerze, jeżdżąc tylko po Warszawie w procesie odchudzania, przejechałem 1850 kilometrów. W kolejnym 2019 roku, zrobiłem już ponad 3200 kilometrów i wtedy postanowiłem zmienić rower. Kupiłem rower szosowy by poczuć większą szybkość oraz zwiększyć dystanse przejeżdżanych kilometrów. Rower szosowy pokazał mi wolność. Mogę w jednym dniu przenosić się o kilkaset kilometrów dalej, używając własnych mięśni. To jest naprawdę piękne, poszerza horyzonty i pozwala poznawać świat z innej perspektywy. W tym roku mam już za sobą ponad 11 tysięcy kilometrów na rowerze. Przejechałem dwa największe krajowe ultramaratony na dystansach 600 i 1000 kilometrów. Dziś mam za sobą kolejny, nocny z Warszawy do Chodzieży z odległością 360 kilometrów. Moja pasja trwa już trzeci rok i mam nadzieję, będzie się rozwijać.
Jak doszło do rajdu, przejechanego w hołdzie Ani Karbowniczak?
Kolarstwo jest moją pasją, a także stylem życia. To nie jest chwilowe zainteresowanie. Życie i pracę ustawiam tak, abym miał czas na treningi i długie wyprawy rowerowe. Prowadzę kanał CYCLEBLOOD, który jest platformą pomocy rowerzystom. Korzysta z niego olbrzymia ilość osób. Któregoś dnia odnalazłem post Kamila Sobkowiaka z Chodzieży, który mnie bardzo poruszył. Informował on o tym, że młoda dziewczyna, która robi około 17 tysięcy kilometrów rocznie na rowerze, zginęła potrącona przez samochód, którego kierowca nie udzielił pomocy i zbiegł z miejsca wypadku. Postanowiłem ten post udostępnić dalej. Trafił on w konsekwencji do ponad półtora miliona ludzi. Udostępniło go też ponad 7 tysięcy osób. Po kilku dniach napisałem do Kamila, że mam pomysł na oddanie hołdu Ani poprzez ultramaraton rowerowy na trasie Warszawa/Chodzież. Ponieważ jestem konsekwentny w działaniu i robię szybko, to co postanowię, zebrałem ekipę i przyjechaliśmy do Chodzieży. Ekipę stanowiło grono znajomych oraz osób, które zgłosiły się po przeczytaniu postu o Ani. Zaimponował mi chłopak z Piły, który przyjechał do nas do Warszawy pociągiem, a następnie wsiadł z nami na rower. Przejechaliśmy wspólnie 360 kilometrów do Chodzieży. A on potem jeszcze udał się na rowerze do Piły. To był znajomy Ani. Wszyscy, przebywający trasę, oddali hołd wspaniałej dziewczynie, rowerzystce z klasą. Nie znałem Ani osobiście ale szanuję ludzi z pasją. Ludzi pozytywnych, którzy robią rzeczy niezwykłe. Ania odwdzięczyła się nam wspaniałą pogodą. Jadąc czuliśmy jej obecność. Stało się oczywiste, że była wtedy z nami. Jak na październikową noc, była wspaniała aura. Było ciepło i cały czas wiatr wiał nam w plecy. To był wiatr od Ani. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Co działo się na trasie tego wyjątkowego ultramaratonu?
Wyruszyliśmy grupą liczącą około 27/28 osób. Wystartowaliśmy o godzinie dwudziestej. Wszyscy w tym dniu, a był to normalny piątek, byliśmy od rana w pracy. Po siedemnastej, każdy z nas zjadł solidny posiłek, ubraliśmy się ciepło, spakowaliśmy potrzebne rzeczy do plecaków i stawiliśmy się na miejsce zbiórki przy Tesco na ulicy Połczyńskiej. To była magiczna akcja, do której przyłączyło się wiele osób oraz instytucji. W kilku miejscowościach mieliśmy zorganizowane punkty na odpoczynek. Byliśmy częstowani kanapkami oraz ciepłym jedzeniem, kawą, herbatą. Niesamowite jest to, że wszyscy ci ludzie przyjmowali nas bezinteresownie. Pomagali nam, bo przyznam, że nasz wysiłek był ogromny. Jak wspomniałem jechaliśmy z marszu, niewyspani i nieprzygotowani w specjalny sposób. W nocy było chłodno ale obyło się bez poważniejszych przygód, nie licząc pięciu złapanych gum, które udało się błyskawicznie wymieniać. Ludzie na trasie byli bardzo serdeczni, cierpliwi i pełni empatii dla tego co robimy. Nawiązały się wspaniałe relacje i znajomości z ludźmi pełnymi pasji i poświęcenia. To na pewno zaowocuje w przyszłości kolejnymi wspólnymi akcjami. Do Chodzieży przyjechałem pierwszy raz. Bardzo mi się tutaj podoba. To miasto ma olbrzymi potencjał aby stać się turystyczną perełką. Jako Warszawiak zwykle odwiedzam Mazury i nie przypuszczałem, że i w Wielkopolsce może być tak ładnie, cisza i spokój. Wspaniała jest też atmosfera tego miasteczka. Widać, że ludzie nie siedzą w domach tylko aktywnie spędzają czas. Jest też dobra infrastruktura, która pozwala na rekreację.
Czy będzie kontynuacja rowerowego maratonu dla Ani?
Tak. Za rok spotkamy się znowu aby przypomnieć to zdarzenie. Zapewne zmieni się termin. Chciałbym aby ultramaraton odbył się w dniu śmierci Ani. Na pewno będą dwa dystanse. Jeden lżejszy na trasie Warszawa/Chodzież oraz drugi trudniejszy wraz z powrotem na rowerach do Warszawy. Będzie to już ponad siedemset kilometrów do przejechania. Wystartujemy jak teraz z Warszawy w nocy. Po dotarciu na miejsce spotkamy się z miejscowymi rowerzystami przy Rowerze Ani. Zjemy posiłek, odpoczniemy i na noc wyruszymy w drogę powrotną do Warszawy.
Sebastian Roguszka ? ChTR
Chodzieskie Towarzystwo Rowerowe istnieje od 2006 roku. Celem Towarzystwa jest propagowanie, organizowanie kultury fizycznej i sportu oraz stworzenie społeczeństwu miasta i powiatu chodzieskiego odpowiednich warunków do uprawiania sportu i rekreacji, a w szczególności kolarstwa. Na samym początku postawiliśmy sobie jeden główny cel – organizację maratonu w kolarstwie górskim w Chodzieży. Chcieliśmy, aby w ciągu kilku lat rozpropagować tę dyscyplinę, aby zwieńczeniem tego był „nasz” maraton górski. Marzenia się spełniają – nasze spełniło się już w pierwszym roku działania. W 2007 roku władze miasta poprosiły nas, żebyśmy wytyczyli trasę maratonu rowerowego. Na początku nie chcieliśmy w to uwierzyć. Ale mieliśmy to szczęście, że prezesem naszego towarzystwa, w tym okresie, był Roman Kołodziejczyk, który jak mało kto zna chodzieskie lasy. Wymyślił taką trasę, że uczestnicy maratonu byli niesamowicie zaskoczeni i zauroczeni. Nie wierzyli, że na terenach nizinnych znajdują się tak wspaniałe górki. Poza tym propagujemy spędzanie wolnego czasu na rowerach. W miesiącach letnich organizujemy rajdy rowerowe, które cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem mieszkańców naszego miasta. Jesteśmy współorganizatorami „Dnia bez samochodu” odbywającego się w ramach Europejskiego Tygodnia Zrównoważonego Transportu, inicjujemy szereg działań prozdrowotnych, a ostatnim naszym przedsięwzięciem jest powrót po długoletniej przerwie do organizacji Sztafetowych Biegów Ulicznych dla dzieci i młodzieży w Chodzieży. Ilość rowerzystów stale rośnie, a co za tym idzie, z roku na rok Chodzieskie Towarzystwo Rowerowe powiększa się o kolejnych członków. Aktualnie jest ich około 40. Od mniej więcej trzech lat obserwujemy olbrzymi wzrost popularności jazdy rowerowej. Klubowy fanpage, który prowadzę, ma obecnie grubo ponad tysiąc stałych obserwatorów. Świadczy to o coraz większym zainteresowaniu nie tylko rowerami, ale też inicjatywami podejmowanymi przez nasze Towarzystwo. Dziś popularyzujemy Dzień bez Samochodu oraz oddajemy hołd Ani Karbowniczak. Dziennikarce, kolarce, koleżance, którą doskonale znaliśmy i z którą współpracowaliśmy. Na trzy dni przed jej śmiercią ustalaliśmy jeszcze razem warunki dużego Rajdu Rodzinnego z zaprzyjaźnionymi grupami rowerowymi CHYBA MTB SZAMOCIN i ROWEROWE BUDZYŃ LOVE. Dopełnimy wszelkich starań, żeby ten rajd się odbył, bo Ania właśnie tego by chciała. Anna wspierała wszystkie nasze większe działania, na każdej naszej imprezie była ze swoim dziennikarskim aparatem. Czy był to rajd rodzinny, czy rowerowe rozpoczęcie/zakończenie sezonu rowerowego, rozpoczęcie/zakończenie wakacji, sztafeta rowerowa w pierwszy weekend maja, zawody XC, nocny wjazd na Gontyniec, sylwestrowy wjazd na Gontyniec. Ostatnią naszą akcją był Chodzieski Dzień bez Samochodu w ramach ogólnopolskiej akcji „STOP AGRESJI NA DROGACH” pod naszą roboczą nazwą „150CM ODSTĘP DLA ŻYCIA”. Dzięki stale przybywającym nowym członkom, mamy wciąż nowe pomysły na kolejne akcje dla mieszkańców Chodzieży i powiatu chodzieskiego. Na razie nie będę zdradzał szczegółów, ale planujemy akcje/działania/imprezy, które na stałe wpiszą się w kalendarz corocznych imprez w Chodzieży. W tym roku rozpoczęliśmy współpracę z grupą kolarzy z Trzcianki i myślę, że w niedługim czasie nasza współpraca zaowocuje jakąś ciekawą imprezą.
Edytor