O czym śnią stare psy…

Najnowsze Piła Wydarzenia Zwierzęta

PIŁA. Gdy wchodzi słońce w schronisku jest nadal cisza. Psiaki jeszcze śpią, choć czujnie, bo wiedzą, że wkrótce zacznie się nowy dzień i na kwaterze pojawi się ich ulubiony opiekun. Kiedy wreszcie nadchodzi ten moment, zaczyna się istne szaleństwo. Większość psów biegnie do krat, wypatruje, szczeka, skacze. Wszystko to, by to do nich opiekun przyszedł najpierw, by pogłaskał, przywitał się, dał ciasteczko czy zabawkę.

Są jednak kojce, gdzie cisza trwa nadal. Luka niedosłyszy. Ma przeszło 12 lat i piękne, orzechowe oczy. Nie wie, że to już, że nowy dzień się zaczął. Jego psi koledzy radośnie tańczą przy kratach witając opiekuna. A Luka śpi. Śni mu się poranek, gdy stare kości ani trochę go nie bolą, a słabe, tylne łapki są mocne i silne jak pnie. Cudowny to sen i Luka nie chce się obudzić.    Śni więc dalej o tym, jak biegnie do opiekuna, a ten go przytula, daje ulubioną zabawkę, której żaden pies mu nie odbierze, bo Luka jest szybki i sprawny. I pędzi po wybiegu jak wiatr. Słyszy szczekanie kolegów, szum drzew i głos opiekuna: „Brawo, Luka! Super pies!”. Luka jest szczęśliwy, gdy śni. A my się boimy, że pewnego dnia postanowi się nie obudzić…

Malutki, 15-letni Piccolo jak zawsze przed snem sprawdza, czy u jego przyjaciela Billiego wszystko w porządku. Piki wie, że Billi słabo sypia, i że męczą go koszmary z przeszłości. Billi nie miał dobrego życia, więc Piccolo dba o niego, opiekuje się nim każdego dnia, wspiera i pociesza w niedoli. Gdy upewnia się, że Billi zasnął, kładzie się przy nim i czeka, aż i do niego przyjdzie sen. Powieki stają się coraz cięższe, aż wreszcie psiak się poddaje i zasypia. Miękki kocyk otula go szczelnie, gdy nagle czuje na sobie dłoń. Dotyk jest miły, ciepły, a za nim idzie dobrze znany Pikiemu głos: „Wstawaj śpiochu, już ranek, czas na spacerek…”. Ach, jak on kocha ten głos. Słyszy go codziennie od lat i nigdy nie ma dość. To jego Pani. Piccolo wstaje, przeciąga się, a krótkie nóżki wiodą go wprost do drzwi. Wie dobrze co teraz nastąpi – Pani zabierze go na spacer, będą dreptać razem, pomalutku,  bez pośpiechu, w końcu oboje mają już swoje lata. Może spotkają nawet sąsiadkę, tą, co tak ładnie pachnie psimi ciasteczkami, które ma zawsze dla Pikiego. Sąsiadki jednak nie widać, za to Pani wsiada wraz z Pikim do samochodu. Zaskoczony Piki siedzi grzecznie na kolanach Pani. Jadą. Nie wiadomo dokąd, ale ważne, że razem. Samochód zatrzymuje się, wysiadają, a w Pikim rośnie niepokój. Słyszy szczekanie wielu, wielu psów. Czuje mnóstwo niepokojących zapachów. Ale co tam, da radę, przecież jest z nim Pani, a ta nie pozwoli by przytrafiło mu się coś złego. Prawda, że nie pozwoli? Idą do budynku, gdzie jest jeszcze więcej obcych zapachów      i kręci się sporo ludzi. Rozmawiają z Panią. Po chwili Pani głaska Pikiego po główce i mówi: „Zostań kochany”. I wychodzi. Piccolo jest grzecznym pieskiem, czeka więc posłusznie aż Pani wróci. Ale ta nie wraca, a obcy człowiek prowadzi go w nieznane. Wprowadza psiaka do zimnego boksu, zewsząd słychać szczekanie. Brzęk… metalowa krata zamyka się, obcy poszedł. Przerażony Piccolo czeka na Panią. Na pewno już po niego idzie. Malutkie ciałko drży, Piki nie wie czy ze strachu czy z przejmującego, grudniowego zimna. Ogarnia go panika i zaczyna wołać: ”Ratunku! Ratunku! ”. Jednak ratunek nie nadchodzi, a Piki czuje mdłości. „Ratunkuuuu!”. Nagle budzi się i widzi wielkie oczy Billiego wpatrujące się w niego z niepokojem. „Wszystko gra, kolego?” – pyta przyjaciel i zlizuje Pikiemu łzę z oka. „Nie, nic nie gra” – chciałby powiedzieć Piki. Ale milczy, by nie martwić przyjaciela. Po chwili Piccolo czuje, że sen znów się zbliża. A mały Piki boi się zasnąć, bo w kolejnym śnie Pani pewnie nadal po niego nie wróci. Od 6 lat nie wraca…

Wciśnięty w kąt budy 13-letni Zdzisiu śpi na jedynym co ma w życiu – ciepłym kocyku. Obok drzemie jego przyjaciółka Diana, a ciepło jej ciała sprawia, że Zdziś jest spokojny. Uwielbia Dianę. I kocha swój kocyk. Powieki mu drżą. To zły znak – Zdzisiu śni. Gdy otwiera oczy, widzi przez szczeliny rozpadającej się budy, że słońce już wstało. Wiatr hula, a on czuje przejmujące zimno od podłogi. Gdzie się podział jego kocyk? Gdzie Diana? Po chwili słyszy trzaśnięcie drzwi i już wie, że nadchodzi ON. Przerażony Zdzisiu próbuje ukryć się głębiej, jednak dźwięk łańcucha u szyi nie pozwala mu zniknąć. A tak bardzo chciałby zniknąć… Gdy ON się zbliża, Zdzisiu nie jest w stanie opanować drżenia swojego umęczonego ciała. Strach, który towarzyszy mu każdego dnia sprawia, że Zdziś zamiera w bezruchu. BUM! Pierwszy kopniak. Tym razem w ścianę budy. „Wstawaj, leniu!” – krzyczy ON, a Zdzisiu czuje dobrze mu znane ciepło pod brzuchem. Pęcherz nie wytrzymał, on też nie lubi strachu. BUM!. Drugi kopniak i szarpnięcie za łańcuch. „Wyłaź, darmozjadzie!” – wrzeszczy ON i psiak czuje, że łańcuch,  za który ciągnie ON, coraz bardziej zaciska mu się na szyi. Zdzisiu wie, że musi wyjść. Zaciska powieki  z przerażenia, podnosi się nieco, jedna łapa, druga łapa, krok po kroku czołga się do wyjścia przekonany, że trzeci kopniak będzie celny. I będzie bolało, jak zawsze przez ostatnie 4 lata. Każda komórka jego ciała czeka w napięciu, bo dobrze wie co nastąpi. Nagle coś ciepłego przy uchu rozprasza go na chwilę. Wielkie, ciężkie buty, które nosi ON nie są ciepłe. To nie to. Zdzisiu zbiera się na odwagę i otwiera oczy. „Hej, kolego, dobrze spałeś?” – pyta wesoło Diana i trąca nosem kumpla. Zdzisiu czuje swój ukochany kocyk i patrzy w zatroskane oczy przyjaciółki. „Wszystko ok” – odpowiada – „Chodźmy na śniadanie. To będzie dobry dzień”.

Nie ma w schronisku psów bez historii. Każdy z nich jakąś ma i każda jest mniej lub bardziej tragiczna. Adoptuj seniora i napisz jego historię do końca. Szczęśliwego końca.

Aleksandra Rucka

Pilskie Schronisko dla Zwierząt MILUSZKÓW