PIŁA. Być może miał swój dom. Być może z tego domu został przegnany, bądź uciekł. Być może, być może, być może…Tak gdybać możemy bez końca, ale i tak nie dojdziemy do sedna. Ta historia może być naprawdę bardzo smutna! Ale możemy ją zmienić. Nie gdybając, a działając!
Drobniutki, wystraszony kotek od kliku dni koczuje przy jednym z bloków na Niemcewicza (od strony ogródków przy balkonach). W miejscu tym ludzie dbają nie tylko o swoje ogrody, ale też o koty. W miarę – finansowych – możliwości dokarmiają trzy wolno żyjące kotki, a jedną nawet udało się wysterylizować.
Są tam ocieplone budki i jedzenie. Można by powiedzieć, że maluch wybrał sobie całkiem niezłą „miejscówkę”… Koty go zaakceptowały. Tulą się do siebie, jedzą z jednej miski. Jednakże na pierwszy rzut oka widać, że kotek nie jest w najlepszej kondycji – wychudzony, zaniedbany, wygłodzony, ma zainfekowane oczka. W trakcie karmienia podchodzi dość blisko człowieka, miauczy, nie boi się. Jest ufny.
Można go złapać, ale co dalej? Czy jest osoba, która mogłaby zapewnić mu wstępną opieką weterynaryjną, a następnie znaleźć dla niego dobry dom?
Osoba, która nagłośniła sprawę – z powodu choroby onkologicznej – nie jest w stanie pomóc kotu. Jedyne co robi, to dokarmia go raz, bądź dwa razy dziennie. Istnieje możliwość wskazania miejsca bytowania kotka. Kontakt w tej sprawie – Facebook: Dominika Łoboda