Nie trzeba być wielkim, żeby wygrywać. Wygrywali mali!

Najnowsze Piła Wydarzenia

PIŁA. 

Przez 29 lat swego życia Robert Kubina był bardzo szczęśliwym człowiekiem. Lubiany przez rówieśników, otoczony gronem przyjaciół, spełniał swoje marzenia, snuł plany? Aż pewnego dnia, w kilka sekund,  ten jego wspaniały świat runął? Teraz próbuje poskładać go na nowo, ale już w znacznie trudniejszej rzeczywistości. Każdego dnia z trudem, ale i uporem układa swoje życiowe puzzle, z nadzieją, że kiedyś powstanie z nich obraz, o jakim marzy?

Anglia. Rok 2011? Z pewnością chciałbyś o tym zapomnieć, ale się nie da?

– Niestety. Wystarczył moment, by moje życie  przewróciło się do góry nogami. Spadłem ze schodów uderzając karkiem o ostatni stopień. Na szczęście był drewniany, bo w przeciwnym razie nie rozmawiałbym dziś z tobą. Kręgosłup mi się pogruchotał. Dwa kręgi – C4 i C5 – były zmiażdżone. Lekarz wyciął mi kawałek kości z biodra, uformował z nich nowe kręgi, a na sąsiednie założył implanty, dzięki czemu trudem, ale chodzę.  I tak mogę mówić o szczęściu w nieszczęściu, bo gdybym uszkodził jeszcze trzeci kręg, ten odpowiedzialny za oddychanie, to nie byłoby dla mnie ratunku.

Czyli  ktoś tam ?u góry? nad Tobą czuwał? Jednak angielscy lekarze nie dawali Ci nadziei na ?normalne? życie?

– Leżałem w szpitalu w Leicester. Któregoś dnia, już po operacji przyjechał do mnie lekarz z ośrodka rehabilitacyjnego. Powiedział, że nigdy nie wstanę z łóżka, że nawet nie będę siedział, a o chodzeniu mogę zapomnieć. Stwierdził, że rehabilitacja nie będzie potrzebna, bo i tak nie odniesie skutku. Poprosiłem  więc oddziałową, by załatwiła dla mnie rehabilitację. Mimo początkowych oporów skontaktowała się z innymi szpitalami w Anglii. Do jednego z nich trafiłem. Tam wzięła mnie pod opiekę młoda fizjoterapeutka, której dziękuję z całego serca, bo wyprowadziła mnie z leżącego warzywa do stanu, gdy mogłem co prawda z bólami, ale wstać z łóżka, złapać balkonik i zrobić kilka kroków. Potem był regres. Znów leżałem. I znów chodziłem. I leżałem. I tak jest do tej pory.

Co bardziej cierpi, dusza czy ciało?

– Hm? Jedno i drugie. Niekiedy kręgosłup boli tak bardzo, że trudno wytrzymać. Z drugiej strony niepełnosprawność wyzwoliła we mnie upór, chęć walki, stałem się bardziej empatyczny,  wyrozumiały? może nawet teraz jestem lepszy niż ten zdrowy Robert? Cieszę się, że się nie poddałem.

W tej walce pomógł Ci hip-hop?

– Z pewnością. Dawał ujście emocjom?

 Jak Robert Kubina został raperem?

– Mam dwóch braci, którzy  śpiewają. Na początku zajmowali się tańcem. Młodszy Sebastian miał w breakdance spore osiągniecia. Potem zaczął śpiewać hip-hop i wciągnął w to brata Damiana. Mnie bardziej ciągnęło do sportu. Gdy byłem już niepełnosprawny poznałem Szymona i Patryka. Z nimi zacząłem śpiewać. Nie wstydzili się przyjaźni ze mną, byli dumni z moich ?osiągów?. Ale nasze drogi się rozeszły. Pozdrawiam chłopaki, gdziekolwiek jesteście!

W ubiegłym roku byłeś w Akademii Życia prowadzonej przez konińską fundację ?Podaj Dalej?. Tam  też rapowałeś?

– Tak. Poznałem chłopaków, którzy śpiewają hip-hop, jak Kuba MSD z Konina, czy Wiśnia. W akademii też nagrałem jeden klip na konkurs ?Bit czyni mistrza?. Nie przeszedłem eliminacji , ale i tak byłem szczęśliwy, bo poznałem świetnych raperów i wyjątkowych ludzi. Na pewno kiedyś tam wrócę, żeby z nimi pogadać, pośpiewać…

Co teraz robi Robert Kubina?

– Pisze książkę. Tytuł: ?Wychowany przez system?. Bohaterem jest 10-letni chłopiec zmagający się z wieloma problemami. Jest skazany wyłącznie na siebie. Ciężko jest pisać o bólu i o tym, co ktoś przeszedł.  Mam nadzieję, że wytrwam do końca. Jeśli się uda, to będzie kontynuacja losów Doriana. Zdradzę tylko, że happy endu nie będzie.

Smutne, ale Ty nie należysz do osób, które się nad sobą użalają?

– Już nie. Od wypadku minęło osiem lat. W tym czasie ?nauczyłem? się tego nowego życia. Dotarło do mnie, że muszę wyjść z czterech ścian i coś robić.

A zrobiłeś dużo. Ostatnio obroniłeś pracę magisterską. Gratuluję!

– Dziękuję. Kiedyś postawiłem sobie cel – pójść na studia, chociaż do licencjatu, a jak Bóg da to i magisterkę ogarnąć. No i dałJ Pamiętam zajęcia z filozofii (której do dzisiaj nie rozumiem). Pani Kwapiszewska, która wykładała ten przedmiot, widząc moją rezygnację w oczach mówiła ?wszystko będzie dobrze?. I było. Zostałem magistrem pracy socjalnej. Ale jeśli pojawi się inny interesujący mnie kierunek, np. kryminalistyka, to znów zostanę studentem. Bo ciągnie mnie do wiedzy.

Chciałbyś pracować w wyuczonym zawodzie?

– To moja wymarzona praca. Wymagająca, odpowiedzialna, aczkolwiek przez wielu niedoceniana.   Bardzo chciałbym pracować w domu dziecka, pomagać ludziom po przejściach. Tym, którzy siedzieli w poprawczaku, więzieniu i potrzebują  pomocy, bo nie mają na siebie pomysłu. Uważam, że jeśli w życiu chociaż jedną osobę uda się wyprowadzić na prostą drogę, to można być z siebie dumnym.

  Mówił Ci ktoś, że jesteś dobrym człowiekiem?

– Wiele osób mi to powtarza.  Dużo w życiu przeszedłem i jestem przykładem człowieka, który nie wstydzi się swojej niepełnosprawności. Chciałbym też, aby inni niepełnosprawni wychodzili z domu i się rozwijali. Żeby uwierzyli w siebie i dali sobie szansę. Przecież mamy tylko jedno życie. Nie marnujmy go na smutku i użalaniu się nad sobą. Ja też przez wiele tygodni siedziałem w domu. Później sam siebie zacząłem przekonywać, że muszę spotykać się z ludźmi. Powtarzałem w duchu ?nie obchodzi mnie, czy ktoś będzie mi się przyglądał, wyśmiewał, obrażał?. Przełamałem się i nie żałuję. Wy też tak zróbcie! Naprawdę warto!

Twoje największe marzenie?

– Odzyskać całkowitą sprawność? Poza tym?Powiem inaczej. Kiedyś byłem zamknięty w sobie. Nie akceptowałem Roberta inwalidy. Dlatego pragnąłbym, żeby w Pile powstało więcej stowarzyszeń dla osób niepełnosprawnych, które integrowałyby te środowiska z ludźmi zdrowymi. Na pilskiej PWSZ działa już stowarzyszenie Humano Auxilio skupiające chorych na SM. Działają w nim wspaniali ludzie jak pani Magdalena Połczyńska- pracownik socjalny, pani Klaudia Kaczmarek – wykładowca czy pani Romualda Kosmatka – psycholog. To ludzie, którzy bezinteresownie pomagają chorym. Z naciskiem na słowo ?bezinteresownie?. Bo tylko wtedy taka pomoc ma sens i jest szczera. A dobro zawsze wraca do człowieka.

I znów myślisz o innych?

– Zawsze o nich myślę. Mało tego. Jeśli mam okazję, to chciałbym zaapelować do naszych polityków,  pana starosty, pana prezydenta, radnych,  by pochylili się nad niepełnosprawnymi. By dostrzegli nasze potrzeby – a są one ogromne.  Zdrowi nie powinni być obojętni na samotność, krzywdę i cierpienie chorych. Zorganizujmy wspólne spotkanie. Ja będę pierwszy, który się na nim pojawi i opowie o problemach ludzi z dysfunkcjami.  A może ktoś ma jakiś pomysł,  projekt dla nas  niepełnosprawnych, jak nam pomóc. Piszcie do mnie na facebooku. Na każdą wiadomość odpiszę. Musimy zacząć wspólnie działać, by niepełnosprawni poczuli, że są takimi samymi ludźmi, jak ci zdrowi.

 Czego Ci zatem życzyć?

– Wytrwałości. Serducha do walki. Dobrego słowa od ludzi dla mnie i dla wszystkich osób niepełnosprawnych. Teraz do Was mówię Kochani. Pamiętajcie! Nie trzeba być wielkim, żeby wygrywać. Tej myśli się trzymajcie i wygrywajcie swoje życie!

Dziękuję Ci za rozmowę i słowa otuchy, jakie z pewnością wlałeś w niejedno serce.

 Rozmawiała Katarzyna Polasik

 Fot. Robert Kubina z Szymonem i Patrykiem podczas koncertu na Barce – rok 2016.