Zespół Three Faces zainaugurował wirtualne granie 2021 w Chodzieskim Domu Kultury. Koncert odbył się w minioną sobotę i zgromadził przed smartfonami i komputerami, spore grono fanów zespołu, a także spragnioną wrażeń wirtualną publiczność. Zespół nie zawiódł. Przygotowany program był niezwykle atrakcyjny.
C-19 nie odpuszcza, koncertomaniacy czekają na występy live. Póki co, musimy jednak zadowolić się wrażeniami płynącymi z komputerów. Te, w przypadku zespołu Three Faces, zaserwowane w CHDK, nie rozczarowały. Kilkanaście hitów z ?The show must go on? na czele, przyniosły wiele wrażeń i dobrej energii. Zainspirowani muzyką oraz poziomem wykonawczym zespołu, postanowiliśmy przybliżyć naszym czytelnikom grupę oraz jej wykonawców.
Kamil Szewczak ? lider, gitarzysta
Mam 22 lata. Odkąd pamiętam, muzyka mnie prześladowała. Mam wrażenie, że moi bliscy zaprogramowali mnie na miłość do dźwięków. To dzięki nim, w wieku dziewięciu lat miałem możliwość po raz pierwszy zagrać na własnych klawiszach, nie uwierzycie, ale mój pierwszy wyuczony utwór to ?Dla Elizy? Beethovena. Później kolejno poznawałem gitarę klasyczną, akustyczną, elektryczną i basową. Do dziś nie mogę się zdecydować którą kocham bardziej, dlatego gram na wszystkich. Na swojej życiowej i muzycznej drodze, spotkałem wspaniałych ludzi , którzy zarazili mnie muzyką. Mój tata i nasz przyjaciel Tomek, nauczyli mnie pierwszych chwytów gitarowych. Do dziś zarywam noce z profesorem Youtube. Studiuję, piszę teksty, komponuję, a w czasie pandemii pod szyldem Steprise, utworzyłem i prowadzę firmę artystyczną, która wraz z partnerami biznesowymi, wspiera młodych artystów w stawianiu pierwszych kroków kariery. Dzięki koncertom streamowanym dajemy zarówno artystom, jak i ich słuchaczom, możliwość utrzymania stałego kontaktu z kulturą. W przyszłości chciałbym osiągnąć sukces jako producent muzyczny, ale dzisiaj skupiam się na tym, co daje mi największą radość – wspólne granie i tworzenie z przyjaciółmi muzyki ,którą kochamy. Uwielbiam mocne gitarowe brzmienia, które towarzyszyły mi do czasów licealnych, kiedy to mój pogląd na muzykę się poszerzył, już nie tylko Rock grał w moich uszach, ale także Jazz i Pop. Dlatego ?Three Faces?, to trzy twarze muzyki ? Jazz, Rock i Pop.
Kim jestem? Dzięki wspaniałej rodzinie, motywującej mnie babci i ciągle poszerzającej się grupie przyjaciół, mam zaszczyt być ciężko pracującym studentem logistyki, biznesmenem, liderem zespołu, ale przede wszystkim spełniającym swoje najskrytsze marzenia muzykiem ?samoukiem?. Moja droga muzyczna wynika wyłącznie z pasji do dźwięków, a kwintesencją tych dźwięków jest brzmienie zespołu. Pierwsze kroki projektu Three Faces, wyglądały klasycznie, wakacyjna przygoda, koncert na tarasie organizowany przez Rogoziński Centrum Kultury w moim rodzinnym mieście zagrany z koleżanką z klasy i jej przyjacielem. Pierwsze kroki i pierwszy sukces, pobiliśmy trzykrotnie rekord frekwencji publiczności, brawa, oklaski? Już wtedy pomyślałem, że nie mogę tego tak zostawić.
Zacząłem usilnie szukać muzyków z okolicy, którzy wpisują się w wizję zespołu. Tak poznałem pianistę Emila i perkusistę Przemka. Po kilku próbach poczułem ,że to z nimi chcę budować trzon zespołu.
Kolejne wakacje i kolejna wspaniała przygoda .Wspaniałe koncerty plenerowe z zaproszoną do wakacyjnych projektów wokalistką, która mimo młodego wieku, oczarowała publiczność na koncercie charytatywnym w Chodzieży Three Faces. To właśnie letnie projekty, wzbogaciły nas o kolejnego muzyka, którym okazał się Jakub ? gitarzysta basowy. Wkrótce dołączyła też realizatorka dźwięku Kasia. Repertuar zespołu jest wybuchową mieszanką rocka , popu oraz jazzu. Inspirują nas brzmienia takich zespołów jak Coma , Lemon , Ania Karwan oraz Pink Floyd. W naszym graniu nie zabraknie mocnych dynamicznych utworów, jak i wzruszających ballad. Staramy się być nieszablonowi i wydać w bieżącym roku autorską płytę. Ściskam was ciepło , trzymajcie za nas kciuki, może wkrótce zagramy u Ciebie?
Jakub Skiba ? gitara basowa. Mieszkam w Szamocinie i jestem uczniem drugiej klasy liceum ogólnokształcącego imienia świętej Barbary w Chodzieży. Muzyką interesuję się od najmłodszych lat. W wieku ośmiu lat zacząłem naukę gry na gitarze i do dzisiaj staram się rozwijać tą pasję. Od 2018 roku jestem muzykiem ?Chóru Aniołów?, gdzie miałem okazję zagrać kilka ciekawych koncertów w roli gitarzysty w towarzystwie innych muzyków. Uczestniczyłem w chodzieskich warsztatach jazzowych ?Cho-Jazz? w 2019 oraz 2020 roku w klasie gitary pod okiem Rafała Sarneckiego oraz Attili Muehl?a. Była to okazja poznania jednych z najlepszych muzyków jazzowych na świecie, którzy dzielili się wiedzą praktyczną taką jak improwizacja, dobór sprzętu i granie w big bandzie, oraz również teoretyczną, taką jak harmonia, historia jazzu oraz innych gatunków, czy zjawiska psychoakustyki. Miałem okazję zaprezentować moje umiejętności w koncercie uczestników, grając na gitarze. Myślę, że ten epizod pozwolił mi rozwinąć się i bardziej zagłębić się w muzykę stricte improwizowaną. Dzięki warsztatom poznałem również innych muzyków z którymi do dziś współpracuję w innych projektach. Moimi inspiracjami są muzycy tacy jak Charles Mingus, czy Leland Sklar jestem też fanem Davida Bowiego, staram się również czerpać najlepsze ze wszystkich gatunków muzycznych. Z zespołem Three Faces jestem związany od ubiegłego roku. Myślę, że zespół Three Faces jest dla mnie dużą możliwością rozwoju, nigdy wcześniej nie działałem w pełnym stałym zespole, zwykle grałem solo, jest to także wspaniałe uczucie, gdy poznajesz ludzi z taką samą pasją oraz chęcią do działania. Poza muzyką interesuję się także filmem, uwielbiam serię filmów z agentem 007. Myślę, że koncert bez publiczności nie jest taki sam. Publiczność sprawia, iż zapomina się o wszystkim i cieszy się chwilą oraz graniem, osobiście brakuje mi tego, lecz cieszę się, że jako zespół mamy możliwość grania na scenie w tych trudnych dla nas czasach.
Emilian Kabat ? klawisze. Jestem zwykłym 21-latkiem, który dzięki przypadkowi, poznał kilka równie pokręconych osób, znajdując przy tym sens tego, co chciałby w życiu robić. Ale jak to się zaczęło? Pochodzę z Wągrowca, gdzie również aktualnie pracuję. Moją pierwszą miłością była gitara klasyczna – pierwszy utwór, który udało mi się opanować, już w podstawówce, to oczywiście Nothing Else Matters. A raczej pierwsze siedem dźwięków, rozpoczynające kawałek – klasyka. Mój tata, człowiek równie wrażliwy muzycznie jak ja, postanowił, że będę się kształcił w szkole muzycznej, w której spędziłem kolejne pięć lat. Początkowo interesowała mnie gitara, jednak ze względu na ograniczoną liczbę nauczycieli, wybór padł na perkusję, co zaczęło mnie jeszcze bardziej fascynować. W międzyczasie, w domu pojawiło się pianino i poznając pierwsze akordy, zrozumiałem, że żaden inny instrument nie da mi tyle satysfakcji. Co ciekawe, nasz perkusista Przemek, zaczynał swoją przygodę w tym samym czasie i w tej samej szkole muzycznej od pianina, gdy ja wybijałem pierwsze rytmy na perkusji. O, ironio, dziś, po latach ?wymieniliśmy się” instrumentami.
Zanim trafiłem do zespołu, rozwijałem swoje skrzydła inspirując się i tworząc aranże muzyki filmowej Hansa Zimmera oraz mojego ulubieńca wśród zespołów rockowych – Queen, z Freddim Mercurym na czele. Niedaleko nich byli Pink Floydzi, Metallica i oczywiście, równie sławny Daniel Spaleniak.
Dorastając, jak to bywa, ludzie przekonują się do bardziej skomplikowanych smaków, tak więc polubiłem wytrwane wino i muzykę klasyczną – głównie Chopina i Liszta. Oczywiście nie samą muzyką człowiek żyje, kiedy zgasną światła lamp scenicznych trzeba ochłonąć. W tym celu udaje się do lasu lub wyjeżdżam w góry, gdzie wraz z moim psem odkrywam uroki natury, które często uwieczniam na fotografiach. Jest to doskonała odskocznia od intensywnych dni pełnych wrażeń. W obecnych, trudnych dla muzyków czasach, przyszło nam zagrać już dwa koncerty bez publiczności. Jest to z pewnością ciekawe doświadczenie – warte przeżycia, jednak nic nie zastąpi bezpośredniej relacji muzyka ze słuchaczem, czyli pełnej widowni. Widok zadowolonych twarzy naprzeciw sceny jest bezcenny. Do usłyszenia!
Przemek Wrzesień ? perkusja. Nisko kłaniam się czytelnikom, choć od mojego instrumentu do środka sceny, na której zwykliśmy ten ukłon wykonywać, dzieli mnie najdłuższy z zespołu kawałek drogi. Ukończyłem szkołę muzyczną pierwszego stopnia w Wągrowcu, gdzie mieszkam od urodzenia. Zainteresowanie muzyką przejawiałem od najmłodszych lat. Często słysząc dowolny utwór w radiu czy telewizji, po prostu starałem się naśladować rytm. Weszło mi to w krew do tego stopnia, że zawsze mając przy posiłku widelec i nóż korzystałem z ich potencjału. Inspiracje z tamtego okresu przypiąć można pod gatunek każdej odmiany rocka. Nigdy nie przeżyłem fascynacji muzyką heavy metalową, natomiast bałwochwalczym szacunkiem obdarowuję klasykę, zwłaszcza tą 19-wieczną. Owocuje to niekiedy, próbą własnej interpretacji przy pianie. Na dzień dzisiejszy, nie stronię od żadnego gatunku muzyki. Lubię wszysko, prócz dosco-polo. Do niedawna, lwią część mojego czasu, zajmował sport. Poza tym kocham kino z bujną wyobraźnią Quentina Tarantino. Nie jestem typem frontmena. Wolę obserwować wydarzenia z tyłu sceny. Pokrótce dodam tylko, że miniony koncert, choć wprawdzie był dla nas kolejnym miłym wydarzeniem, to zgodnie społem uznajemy, że doskwiera nam znacznie brak publiczności, dlatego też, żywimy nadzieję, iż już wkrótce będziemy mogli występować specjalnie dla Was na żywo! Do zobaczenia!!!
Kasia Milewska ? realiztorka dźwięku. Jestem kimś, kogo większość na koncercie nie zauważa. I wcale mi to nie przeszkadza. To dzięki mojej obecności publiczność słyszy muzyków grających na scenie. Jest to odpowiedzialne stanowisko, bo słyszalna jest każda moja decyzja podjęta za konsoletą. Do tej pory jeździłam na obsługę techniczną koncertów m.in. z innymi zespołami głównie na zastępstwo. Three Faces to ?mój? pierwszy zespół. A przygoda z tymi wspaniałymi muzykami zaczęła się pół roku temu przez internet. Lider zespołu ? Kamil znalazł mnie na Instagramie i tak zaczęła się nasza współpraca. Pochodzę z Ełku – małego miasta położonego na Mazurach. Muzyka towarzyszyła mi od najmłodszych lat. Śpiewałam, chodziłam do szkoły muzycznej, potem dostałam się na Reżyserię Dźwięku UAM w Poznaniu. Po drugim roku studiów miałam praktyki nagłośnieniowe, które odbyłam w Centrum Kultury w moim rodzinnym mieście. Trafiłam na najlepszego opiekuna praktyk ? Marcina, który pokazał mi na czym polega ta praca. Jak się okazało, to właśnie nagłośnienie było tym, co bardzo polubiłam. Zwijanie kabli, wożenie case?ów, noszenie mikrofonów, kręcenie ?gałkami?. To było to. I trwa to niezmiennie już od 4 lat.
Laura Mandelt ? wokalistka, gościnnie. Moje zainteresowanie muzyką objawiało się wcześnie. Często oglądałam filmy muzyczne, przy których naśladowałam kultowe postacie. Jako mikrofon, służyła mi szczotka do włosów, a sceną było łóżko rodziców w sypialni. Bodźcem do rozpoczęcia nauki śpiewu była moja katechetka z podstawówki oraz siostra Monika. Pod okiem instruktora spędziłam 10 lat. Obecnie uczy mnie pani Krystyna Świniarska w budzyńskim GOKu. Często udzielam się w festiwalach ogólnopolskich i europejskich. W 2020 roku zajęłam miejsce na podium w Jarocinie. Moim marzeniem jest sięgać co raz wyżej i sukcesywnie podnosić sobie poprzeczkę. Taki mój prywatny Mont Everest. Jedną z moich muzycznych inspiracji jest zespół O.N.A. z Agnieszką Chylińską, a także Queen, Scorpions oraz Europe. Poza muzyką interesuje się pisaniem poezji, malarstwem, oraz wędkarstwem którym zaraził mnie mój narzeczony. Jakiś czas temu zostałam zaproszona do projektu muzycznego, którego inicjatorem był zespół Three Faces. Lubię podejmować wyzwania. Zgodziłam się na wspólny koncert. Członkowie to również młodzi, utalentowani muzycy z ogromnymi ambicjami, co utwierdziło mnie w tym, że warto będzie podjąć współpracę. Streamingowy koncert przebiegł tak, jak to zaplanowaliśmy. Tylko ta cisza.. mam nadzieję, że przyjdzie moment, w którym pandemia przeminie, a my ruszymy ze zdwojoną siłą. W końcu wspinaczka na Mont Everest wymaga siły.
Edytor