PIŁA. W schronisku dla zwierząt każdy dzień wygląda identycznie. Psy i koty wpatrzone w schroniskowe kraty szukają wzrokiem człowieka, z którym mogłyby się pobawić i pospacerować. Każdy z nas może sprawić, że życie schroniskowych psów i kotów będzie mniej monotonne i łatwiej im znieść schroniskową rzeczywistość. Jak to zrobić? Wystarczy zostać wolontariuszem!
–Wolontariusz to osoba, która chce dać bezdomnemu zwierzęciu odrobinę siebie, swojego czasu, uwagi i co najważniejsze – niczego nie oczekuje w zamian. To człowiek obdarzony dużą empatią i potrzebą niesienia pomocy słabszym i potrzebującym. Bez wolontariuszy schroniska byłyby smutnym miejscem pełnym samotnych psiaków czy kotów – mówi Alicja Dorsch, prezes schroniska Miluszków w Pile.
W pilskim schronisku wolontariusze są mile widziani, ponieważ przydają się każde ręce gotowe do pomocy. Ze względów organizacyjnych, są oni podzieleni na dwie grupy, równie ważne. Pierwsza grupa to tak zwana grupa spacerowa. Tych wolontariuszy można poznać po charakterystycznych żółtych kamizelkach.
–Aby być wolontariuszem w grupie żółtej nie trzeba mieć szczególnych predyspozycji, umiejętności czy profesjonalnych szkoleń. Zadanie tej grupy to wyprowadzanie na spacery psiaków, które nie mają większych problemów behawioralnych, są zdrowe i w miarę otwarte na kontakt z obcymi ludźmi – wyjaśnia Alicja Dorsch.
Grupę żółtą tworzą zarówno ludzie młodzi, ale też rodziny z dziećmi jak czy osoby starsze. Niektórzy wolontariusze bywają w schronisku regularnie, prawie w każdy weekend i wyprowadzają po kilka psiaków. Znają większość psów czy kotów, wiedzą jak mają na imię, co lubią, a czego się boją. Potrafią też ocenić możliwości fizyczne wyprowadzanego w danym dniu psa i dostosować spacer do jego możliwości i chęci. Zwykle też wyłapują wszelkie nieprawidłowości u psa czy kota (utykanie, chore ucho czy choćby kleszcz) i natychmiast zgłaszają je pracownikom. Ale są też wolontariusze, którzy odwiedzają schronisko okazjonalnie, gdy czas im na to pozwala. Takie osoby nie znają tak dobrze schroniskowych podopiecznych, dlatego ważne jest, by pamiętały, że każdy pies czy kot jest inny, a zatem jego potrzeby są różne.
–Osobą, która najwięcej wie o konkretnym zwierzaku zawsze jest opiekun i bardzo ważne jest, aby wolontariusz wysłuchał jego uwag dotyczących kondycji, potrzeb i charakteru zwierzęcia – przypomina prezes Dorsch.
O czym powinien pamiętać każdy wolontariusz? Pracownicy schroniska opracowali kilka podstawowych zasad, które pozwolą uniknąć problemów i konfliktów oraz sprawią, że spacer będzie przyjemny zarówno dla zwierzaka, jak i wolontariusza. Co zatem trzeba wiedzieć?
–Wolontariusz to osoba obca dla schroniskowego psiaka, należy więc zachować ostrożność w bezpośrednim kontakcie. Czy chcielibyśmy być głaskani, przytulani, dotykani przez przypadkowych przechodniów, osoby, których nie znamy? Zdecydowanie nie. Nie oczekujmy więc tego od psa. To żywe stworzenie, które ma prawo czegoś nie chcieć, nie lubić lub nawet się bać. Uszanujmy więc strefę komfortu wyprowadzanego psa. Poczekajmy na wyraźny sygnał od zwierzaka, że ma ochotę na bliższy kontakt. Większość zwierząt świetnie komunikuje co im się podoba, a na co nie mają ochoty. W końcu spacer ma być wielką frajdą i przyjemnością przede wszystkim dla psa, nie tylko dla nas ? radzi Alicja Dorsch.
Wyprowadzając na spacer psa należy skupić się przede wszystkim na jego potrzebach. Jeśli czworonóg chce węszyć, to niech węszy do woli. Jeśli zachęca nas do zabawy, bawmy się. Jeśli chce spokojnie tuptać, niech tak będzie.
–Wyjście poza teren schroniska to dla wielu psów okazja do odpoczynku od ciągłego hałasu. Starajmy się nie zakłócać wymarzonej przez wiele czworonogów ciszy ? nie zalewajmy ich potokiem słów, których i tak nie rozumieją. Gadulstwo to kolejna z ludzkich, a nie psich potrzeb ? dodaje A. Dorsch.
Pamiętajmy również, że smycz to przedłużenie ręki ? nie powinna być ani za krótka, ani za długa.
W schronisku zazwyczaj używamy smyczy 2 – 2,5 metrowych. Jeśli więc mamy do dyspozycji 2,5 metra, to nie ograniczajmy psa bez potrzeby skracając smycz i przyciągając go do siebie. Trudno mówić o przyjemności ze spaceru, kiedy pies całą drogę zmuszany jest by iść ?przy nodze?.
Wiele psów nie czuje się do końca komfortowo przy prowadzącym go, obcym człowieku i chciałoby zwiększyć dystans do bardziej dla siebie znośnego. Dopiero wtedy jest w stanie zrelaksować się i czerpać radość ze spaceru.
–Gdy jednak mijamy innego wolontariusza z psem, odległość między zwierzętami powinna być możliwie największa, by uniknąć sytuacji, gdy wrogo nastawione do siebie psy wymkną się spod kontroli. Nie próbujmy ?zapoznawać ze sobą piesków? w lesie! To nie tylko niepotrzebne, ale przede wszystkim nieodpowiedzialne i bardzo ryzykowne z punktu widzenia bezpieczeństwa! – przestrzega Alicja Dorsch.
Warto wiedzieć, że schroniskowe psiaki to zwykle łakomczuchy. Nie należy jednak im ulegać i próbować zaspokoić niepohamowany apetyt. Dlaczego? Jeśli jednak zaczniemy spacer od częstowania psa smakołykami, cała idea spaceru ?bierze w łeb?. Od momentu, gdy pies odkryje, że mamy przysmaki, zwierzak skupia się tylko na jedzeniu, zamiast na spacerze i towarzyszącym mu człowieku. Nie węszy w trawie, nie rozgląda się, nie wykazuje wielkiego zainteresowania otaczającymi go bodźcami ? ma jedną i tylko jedną myśl: dostać ciasteczko. To niestety psuje cały spacer. Pies ekscytuje się oczekiwaną nagrodą, emocje rosną, zamiast opadać, pies ?nakręca się?, zamiast relaksować. Do schroniska wraca objedzony i nabuzowany, a nawet sfrustrowany. Tymczasem czworonóg powinien wrócić zmęczony, zadowolony
i z wyciszonymi emocjami.
–Oczywiście dobrej jakości smakołyki to nic złego, jednak ciasteczko powinno kończyć spacer, a nie go zaczynać. Co ważne ? część psów w schronisku ma problemy zdrowotne i karmiona jest wyłącznie karmą specjalistyczną. Bezwzględnie należy więc pytać opiekuna PRZED spacerem, czy dany pies nie jest przypadkiem na diecie i może w nagrodę dostać ciasteczko. Nawet jeden mały smaczek dla psa chorego na cukrzycę, trzustkę, wątrobę czy alergię może mieć zgubny wpływ na jego zdrowie. A przecież nie chcemy szkodzić, prawda? – dodaje A. Dorsch.
Należy pamiętać, że psy w schronisku mają nieznaną nikomu przeszłość. Żaden, najlepszy nawet opiekun, nie jest w stanie zgadnąć, czy w poprzednim domu, życiu przed schroniskiem, taki zwierzak miał do czynienia z dziećmi i jak ta relacja wyglądała. Część psów więc może bać się dzieci, część po prostu ich nie zna.
–W schronisku najważniejsze jest bezpieczeństwo odwiedzających nas ludzi, ale również naszych podopiecznych. Żaden pies nie ma ochoty być ściskany, przytulany, drażniony czy płoszony przez podekscytowanego wizytą w schronisku młodego człowieka. Spacer to czas relaksu dla psa, należy więc zadbać o to, by towarzyszące nam dzieci nie biegały, nie piszczały, nie machały kijkiem, nie przytulały ? słowem: nie stresowały zwierzaka. Pamiętajmy też, że to psiak podczas spaceru powinien być najważniejszy i to jemu przede wszystkim należy poświęcić uwagę – przypomina szefowa Miluszkowa.
Dlatego w schronisku panują specjalne zasady bezpieczeństwa, dotyczące przebywania dzieci. Na spacerach wolontariuszom mogą towarzyszyć dzieci, które ukończyły 10 lat. Dzieci nie mogą prowadzić psa na smyczy. Z kolei w wolierze dla kotów dziecku powinien towarzyszyć dorosły.
Jeżeli każdy wolontariusz zastosuje się do powyższych rad, to na widok charakterystycznych żółtych kamizelek psy od razu zaczną radośnie merdać ogonami, bo będzie to oznaczało dla nich wspaniałą przygodę podczas wspólnego spaceru.
W schronisku jest też druga grupa wolontariuszy ? grupa pomarańczowa. To kilka osób, które mają za sobą specjalne szkolenia z behawiorystą i pracują z psami wymagającymi szczególnej pomocy. Każdy pomarańczowy wolontariusz ma pod swoją opieką kilka ?trudnych? czworonogów.
–Są to psy lękowe, nerwowe, często dopiero uczące się co to człowiek, dotyk, spacer na smyczy. Są też psy nadpobudliwe, nieokrzesane, uczące się dobrych manier i wykonywania podstawowych komend ? informuje Alicja Dorsch.
Jeśli więc widzimy w lesie czy na terenie schroniska kogoś w pomarańczowej kamizelce prowadzącego psa ? należy ustąpić pierwszeństwa, nie podchodzić ze swoim psem, nie zagadywać psa, z którym idzie taki wolontariusz.
–Pamiętajmy, że być może jesteśmy świadkiem pierwszego w życiu tego psa spaceru poza schronisko. Być może nigdy wcześniej nie szedł na smyczy. Wystarczy więc nagły dźwięk czy ruch i pies może się spłoszyć, co zniszczy często trwającą wiele dni pracę wolontariusza. Jak więc możemy pomóc? Zwyczajnie ? nie przeszkadzać – radzi prezes schroniska.
Każda wizyta wolontariuszy jest wielkim świętem dla podopiecznych schroniska, bo oznacza wspólny spacer, zabawę i smakołyk na pożegnanie.
–To wolontariusze sprawiają, że bezdomne psy i koty choć przez chwilę czują się ważne, potrzebne, wyjątkowe. Wolontariusz to dobra dusza schroniska. I oby ich było jak najwięcej – kończy Alicja Dorsch, prezes schroniska Miluszków w Pile.
A jeśli ktoś chciałby nas wesprzeć podajemy dane do przelewu:
Fundacja Miluszków
Santander Bank Polska S.A.
34 1090 2590 0000 0001 4286 3507
Tytuł wpłaty ?Darowizna?
IBAN:34109025900000000142863507
SWIFT: WBKPPLPP
Hanna Mikołajczak
Pilskie Schronisko dla Zwierząt