Zmarła Joanna Jęsiek. Nie była prezydentem miasta ani sławną artystką. Mimo to zostawiła po sobie wielki żal i garść kolorowych wspomnień.
Jej nagłe odejście zasmuciło grupę wiernych przyjaciół i znajomych, kojarzących ją głównie ze sportem. Ale nie tylko. Bo Asia była osobą wielowymiarową. I mimo trudnego życia, tryskała optymizmem do ostatnich chwil. W poniedziałek, 18 lipca, gdy przebywała już w szpitalu, zapytałem ją przez esemesa, co słychać. Odpisała w swoim stylu, bez narzekania: „Hej, a jest w miarę ok. Najważniejsze, że mnie nic nie boli.”. Ale o tym, że cierpi, świadczyła dalsza część wiadomości: „Ciężko mi się pisze, nie mogę zebrać myśli.”.
Mimo kłopotów zdrowotnych, wynikających między innymi z cukrzycy, Asia uprawiała bieganie. Kibicowała też zawodowym sportowcom. Szczególnie polubiła najpopularniejsze w Pile dyscypliny – żużel i siatkówkę. Miłośniczka ścigania w lewo ceniła zwłaszcza Hansa Nielsena. Trudno było również wyobrazić sobie najważniejsze siatkarskie wydarzenia bez jej obecności.
O początkach przygody z czarnym sportem tak opowiadała Joannie Dróżdż w jednym z wydań „Tygodnika Pilskiego”: – Po raz pierwszy na żużel zabrał mnie mój świętej pamięci tata. Był to ligowy mecz ze Śląskiem Świętochłowice, który nasi wygrali 68:22. Atmosfera, jaką poczułam, warkot motorów i ciągłe skoki emocji spowodowały, że ten jeden raz wystarczył. Wsiąknęłam na dobre!
Kiedy wieści o chorobie nowotworowej Asi rozeszły się po Pile, ruszyła lawina życzliwości. Postanowiono zorganizować specjalny bieg charytatywny, który miał się odbyć 3 września podczas tradycyjnego parkrunu, dzień przed pilskim półmaratonem. Niestety, Joanna rozpoczęła kolejny swój bieg wcześniej, już w innym wymiarze. Oby szczęśliwszy i pełny niekończącej się radości.
wd
Foto: fb Joanna Jęsiek