Wypas krów, owiec i ? dzieci?

Najnowsze

Krowy wypuszcza się na pastwiska, żeby poskubały trawę, owce też się wypasa, ale przecież dzieci trawy skubać nie będą, zwłaszcza tej na Orliku, prawda?

Skąd pomysł na felieton? Z porannej kawy, którą pijam przy oknie, o zbyt późnej porze, by nazywać ją faktycznie poranną, ale nie o moich przywarach tu mowa, a o moim zdziwieniu, względem tego, co na Orliku widuję.

Otóż widuję biegające dzieci, przedszkolaki, które biegają bez ładu i składu, choć być może część się bawi w berka, część stoi przy płocie i stara się butem wykopać jak największą dziurę, część siedzi na ławeczce, bo chyba im się biegać nie chce i tak sobie czasem spoglądam na te wesołe mniej lub bardziej berbecie i czasem, gdy okno jest uchylone dociera do mnie ich świergot.

I parę razy spoglądając tak na tych małych biegających ludzi, dla jasności z socjologicznego, a nie jakiegoś psychopatycznego zamiaru, pomyślałam sobie: czemu te dzieci nie mają chociaż piłki?

I wtedy spojrzałam już bez cienia uśmiechu na cztery panie zbite w jedną kupkę i rozmawiające zapewne o rzeczach ważnych i zapewne mające zapisane w programie przedszkolnym ?wypuścić dzieci na ogrodzony teren niech sobie pobiegają?.

I ja się zgadzam, że warto, żeby dzieci swój nadmiar energii poprzesz owe bieganie spuściły, żeby ogółem biegały i to na terenie do biegania jak najbardziej przystosowanym, bo takim terenem dla dzieci jest Orlik, ale czy problemem byłoby, gdyby dzieci dostały dwie piłki i część dzieci mogłaby pograć w piłkę właśnie, a część mogłaby dalej bawić się w berka, część chodzić za rączkę wokół boiska, część siedzieć na ławce, a jeszcze inne dzieci mogłyby na przykład biegać między pachołkami, albo rzucać obręczami na pachołki, gdyby tylko panie taką zabawę im zapewniły?

Ruch na świeżym powietrzu to super sprawa, ale skoro dziecko jest pod opieką przedszkolanek, to może warto wykazać choć odrobinę inicjatywy w minimalnym ukierunkowaniu zabawy, a dokładniej w możliwości dania dzieciom wyboru?

Nie wszystkie dzieci chcą biegać za sobą, część naprawdę wolałaby biegać za piłką, a jeszcze inne dzieci pewnie chętnie poskakałyby na skakance, czy zagrałyby w gumę, a obok Orlika jest taka możliwość, ba! można byłoby dzieciom dać kredę, żeby na chodnikach coś narysowały (bo to chyba legalne, prawda?).

I tak sobie czasami zerknę i pomyślę, że wezmę piłkę, która jest w mieszkaniu, w którym obecnie stacjonuję i pójdę i rzucę tym maluchom tę piłkę niech wiedzą, że nie tylko można się ganiać, że można się jeszcze inaczej pobawić. A paniom przedszkolankom przyniosę termos z ciepłą kawą, bo pewnie marzną tak stojąc przez godzinę niemalże.

Z wyrazami ciepła płynącego w stronę przedszkolanek, dzieci w przedszkolach i ich rodziców, bo wiecie Państwo może, kiedy ja akurat nie zerkam, to tam się dzieją slalomy giganty, berek, baba jaga patrzy i mnóstwo innych rzeczy, których ja akurat nie widzę. Chociaż pewnie się dzieją w dziecięcej wyobraźni o wiele większe rzeczy i może ta piłka i inne akcesoria wcale maluchom potrzebne nie są.

Dagmara Małgorzata