PIŁA. Barka Mississippi cumująca do niedawna przy pilskich bulwarach, często gościła na portalach internetowych i łamach lokalnych gazet. Obwołano ją nawet niechlubnym symbolem Grodu Staszica i nieudolnej władzy prezydenta miasta, który – zdaniem niektórych mieszkańców – nie zrobił nic, by ten wrak przestał szpecić nadrzeczny krajobraz. Gdy w tym roku sytuacja barki wreszcie się ustabilizowała, do redakcji Waszych Mediów znów zaczęły napływać skargi.
Wydawać by się mogło, że to już koniec tematu barki i rozdział z nią związany został zamknięty raz na zawsze. A jednak tak się nie stało.
Przez ostanie lata w sprawie Mississippi interweniowaliśmy kilka razy. A bo szpeci, a bo jest niebezpieczna, a bo koczują tam bezdomni, a bo władze miasta nie robią nic, żeby pozbyć się niszczejącego obiektu z malowniczych bulwarów, itd.. Gdy w końcu Wody Polskie zdecydowały się na usunięcie stateczku, znalazł się na niego kupiec – studio projektowe Monika Design. I tym sposobem przed dawną, pływającą restauracją roztoczyła się świetlana przyszłość. Jednak metamorfoza barki, a raczej jej otoczka – nie wszystkim się podoba. No i stateczek znów wrócił na języki…
„Dlaczego barka stanęła właśnie w tym punkcie bulwarów? Przecież to jest miejsce spacerów, a teraz nie mam tam przejścia. Czy nie można jej było przetransportować na neutralny teren, by nie budziła kontrowersji?” – irytują się pilanie zainteresowani sytuacją przy moście Chrobrego, gdzie od kilku miesięcy prowadzony jest remont barki.
– Zgoda na lokalizację barki na terenie działki 402/1 przy Bulwarach Chatellerault została wydana z uwagi na niewielką odległość od wodowania barki na rzece. Lokalizacja była uzgadniana z Zarządem Dróg i Zieleni w Pile i Urzędem Miasta Piły – wyjaśnia Piotr Gadzinowski, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Pile podkreślając: Za udostępnienie terenu gmina nalicza opłatę.
Jak się okazuje, relokacja stateczku nie odstraszyła też niechcianych gości. Z relacji starszego mieszkańca Piły wynika, że „bawiły się” tam dzieci.
– Czy nikt tego nie pilnuje? Dzieciaki biegają po barce nie zważając na niebezpieczeństwo. A niech który spadnie! Co wtedy? – pyta mężczyzna.
Co prawda, teren wokół barki – jak zapewnia P. Gadzinowski – jest ogrodzony. Ale jak wszystkim wiadomo, dla młodych ludzi nie ma przeszkód nie do pokonania. Mimo to możemy być spokojni, bo wiemy do czyich drzwi zapukać w razie nieszczęścia…
– Gmina Piła wydała zgodę na czasowe dysponowanie częścią działki 402/1 na rzecz właściciela barki, zatem to właściciel barki, odpowiada za bezpieczeństwo, dozorowanie i odpowiednie ogrodzenie przedmiotowego terenu – informuje rzecznik UM.
Zapewnia również, że „podczas prac remontowych nie są używane smary i oleje, a firmy wykonujące piaskowanie, czy też malowanie barki odpowiednio zabezpieczają teren”.
Czy ta odpowiedź uspokoi mieszkańców, którzy obawiają się zanieczyszczenia chemikaliami nadrzecznego gruntu, a może nawet i samej rzeki?
– Po zakończeniu prac remontowych użytkownik terenu będzie zobowiązany do przywrócenia części nieruchomości do stanu odpowiadającemu jej charakterowi i zasadom prawidłowej eksploatacji – studzi emocje Piotr Gadzinowski.
Czy rzeczywiście nie ma powodu do niepokoju? Czas pokaże. Ze swojej strony możemy jeszcze dodać, że nowa – stara barka, już nie jako restauracja, lecz siedziba biura projektowego powinna być gotowa jeszcze w tym roku. A gdy tak się stanie – zacumuje w dawnym miejscu. Bo co by nie mówić, ta lokalizacja już zawsze będzie kojarzona z Mississippi. Nawet gdyby jej tam nie było.
(Red.)