PIŁA. W naszym regionie nie brakuje osób wrażliwych na los zwierząt. Mieszkańcy reagują nie tylko na widok bezdomnych kotów czy psów chodzących bez opieki po ulicach Piły, ale również szukają pomocy dla? pisklaków, które wypadły z gniazda czy dla innych zwierząt, które – czasem ku wielkiemu zaskoczeniu – można spotkać w naszym mieście.
Najważniejsze to jednak pomagać mądrze. Pracownicy schroniska Miluszków podpowiadają co zrobić, gdy spotykamy zwierzaka, który może wymagać naszego wsparcia.
KOTY WOLNO ŻYJĄCE KOCHAJĄ WOLNOŚĆ
Najwięcej kotów trafiło do pilskiego schroniska w ubiegłym roku w okresie od marca do sierpnia. Pod skrzydła opiekunów Miluszkowa oddano wtedy? 108 kociąt, ale… większość z nich nie powinna w ogóle przekroczyć bram schroniska. To zrozumiałe, że gdy widzimy kocie maluszki, od razu budzi się w nas instynkt opiekuńczy. Wyobrażamy sobie, że kociakom najlepiej będzie na kolanach właściciela, w czterech ścianach. Ale pamiętajmy, że koty wolno żyjące, które przyszły na świat na wolności, przede wszystkim cenią sobie wolność. Zamknięcie w czterech ścianach może być dla nich bardzo trudne, bo natura przystosowała je do życia na wolności. Zresztą tę wolność zapewnia im prawo, które mówi jasno, że koty wolno żyjące to zwierzęta dzikie, nieudomowione, a nie bezdomne. Zatem jeśli natkniemy na koci miot i zanim postanowimy pomóc kociakom, postąpmy według prostych zasad.
– Przede wszystkim rozejrzyjmy się czy nie obserwuje nas kocia mama. Może ona patrzeć na nas z ukrycia. Wyrwanie maluchów kociej mamie jest niehumanitarne, dlatego nie wzywajmy straży miejskiej i nie domagajmy się zabrania kociaków ani też sami nie pakujmy ich do samochodu i nie przywoźmy do schroniska ? radzi Alicja Dorsch, prezes pilskiego schroniska.
Po drugie: poobserwujmy kocie maluchy. Jeżeli wyglądają na zdrowe, a miejsce, w którym przebywają wygląda na bezpieczne, zostawmy kociaki w spokoju. Zabieranie zdrowych kociaków z ich bezpiecznych miejsc bytowania wcale nie jest pomocą i trzeba mieć tego świadomość.
– Należy pamiętać, że trzy czy czterotygodniowe kotki nie przeżyją bez mamy, nawet jeśli człowiek będzie starał się zapewnić im najlepszą pomoc. Oznacza to, że gdy takie maluchy trafią do schroniska, to najprawdopodobniej odejdą na rękach pracowników. To brutalne, ale niestety prawdziwe ? dodaje Alicja Dorsch i prosi: – Reagujmy tylko wtedy, gdy mamy pewność, że kotki są pozostawione zupełnie bez opieki, są chore i grozi im niebezpieczeństwo.
KIEDY PIES GUBI WŁAŚCICIELA…
Do Miluszkowa każdego miesiąca trafia od kilku do kilkunastu psów. Na szczęście większość z nich po prostu zgubiła swojego właściciela: wykorzystując uchyloną furtkę, zrywając się ze smyczy czy po prostu biegnąc przed siebie, gdy wzywał zew natury albo po prostu czegoś się wystraszyły. W ubiegłym roku tylko w okresie letnim historie 60 takich czworonogów skończyły się szczęśliwie, psiaki wróciły do swoich domów i stęsknionych właścicieli.
DZIKIE ZWIERZĘ TEŻ CZASAMI POTRZEBUJE POMOCY CZŁOWIEKA
Choć schronisko dedykowane jest zwierzętom bezdomnym (domowym, głównie psom i kotom), to jednak pracownicy wzywani są również na pomoc dzikim zwierzętom. Niektóre interwencje są dość nietypowe. Pracownicy byli wzywani do udzielenia pomocy m.in. małej sarence, papudze, pisklętom szpaka czy sójkom. Każdy z tych zwierzaków otrzymał pomoc weterynaryjną. Wiosną pracownicy schroniska otrzymują bardzo dużo zgłoszeń, które dotyczą młodych ptaków. Warto więc zastanowić się czy na pewno wiemy, jak się zachować, gdy na drodze spotkamy pisklaka?
Pisklak to ptak, który nie ma więcej niż 13 tygodni. Najczęściej jest nagi lub pokryty pochewkami piór albo puchem. Pisklak powinien zostać w gnieździe. A co zrobić, jeśli pisklak z tego gniazda wypadł?
– Jeżeli pisklak jest ranny lub krwawi, należy skontaktować się z najbliższym ośrodkiem rehabilitacji dla ptaków lub lekarzem weterynarii ? radzi Alicja Dorsch z pilskiego schroniska.
Z kolei podlot to ptak, który ma więcej niż 13 tygodni, jest pokryty krótkimi piórami; podskakuje, trzepocze skrzydłami, siada na gałązce. Opuścił gniazdo, prawie umie latać, rodzice z pewnością są w okolicy i go karmią. Jak pomóc podlotowi?
– Jeśli ptak ma widoczne rany, to oczywiście skontaktujmy się z najbliższym ośrodkiem rehabilitacji ptaków lub lekarzem weterynarii. Ale jeśli grozi mu niebezpieczeństwo, jest na ulicy lub w okolicy krąży kot ? można przenieść go kilka metrów dalej tak, aby rodzice nadal mogli go usłyszeć. Ptaki nie porzucają swoich młodych z powodu zapachu człowieka, jeśli więc musimy dotknąć malucha, zróbmy to ? opowiada Alicja Dorsch.
Ważne! Jeżeli ptakowi nic nie jest i nie grozi mu niebezpieczeństwo – NIE INTERWENIUJMY. Młodziak świetnie sobie poradzi. To naturalne zachowanie – podlotek wyskakuje z gniazda, przysiada gdzieś pod krzakiem, na trawce lub gałęzi i nawołuje rodziców, którzy nad nim czuwają i karmią.
– Jeśli więc znaleźliśmy zdrowego podlota ? nie dzwońmy do schroniska. Nie do nas należy opieka nad takim zwierzakiem. Jego rodzice zrobią to znacznie lepiej, wystarczy im nie przeszkadzać – dodaje A. Dorsch.
Jeżeli na drodze spotkamy rannego ptaka, zawsze można poprosić o pomoc straż miejską, dzwoniąc pod numer telefonu 986. Nie próbujmy sami pomagać. Pamiętać bowiem należy, że odchowanie młodego ptaszka przez człowieka jest bardzo trudne i często kończy się niepowodzeniem. Najlepiej więc zdać się na eksperta.
W okresie wiosenno ? letnim dostajemy też mnóstwo próśb o udzielenie pomocy młodym zającom. To kolejny przykład na to, jak niewiele wiemy o zwyczajach tych zwierząt. Samica zająca koci się 4 razy w roku, w każdym miocie ma 1-4 młode. Małe zajączki rodzą się z otwartymi oczami i zębami i, co ważne, nie mają zapachu. Zajęcza mama troskliwie się nimi opiekuje pojawiając się przy nich dwa razy na dobę i karmiąc. Wszystko po to, by swoim zapachem nie wabić drapieżników. Jeśli więc trafimy w lesie na małego zajączka, nie oznacza to, że został porzucony przez matkę ? wręcz przeciwnie, zajęczyce nie porzucają swoich młodych. Najlepsze co można zrobić w takiej sytuacji to nie dotykać malucha i odejść w swoją stronę. Wyjątek stanowi sytuacja, gdy zajączek jest ranny lub chory ? tylko wtedy wymaga pomocy człowieka.
Podsumowując: gdy spotkamy na swojej drodze ranne dzikie zwierzę, należy mu pomóc dzwoniąc np. pod numer alarmowy Straży Miejskiej. Jeśli jednak zwierzę wygląda zdrowo, jest młode i nie ma przy nim matki, nie należy działać pochopnie. Ustalmy gatunek, zapoznajmy się z jego zwyczajami i wtedy podejmijmy właściwą decyzję. Warto pomagać, jednak pomoc powinna być mądra.
Hanna Mikołajczak
Schronisko “Miluszków”