DRUGIE STARCIE Z NOWOTWOREM ? POMÓŻMY, UDOSTĘPNIAJCIE !!!

Najnowsze Wałcz

WAŁCZ. Jesteśmy rodzicami 5 letniego  Gabrysia, który dzielnie walczy z chorobą nowotworową.

Nasze życie do niedawna było zupełnie zwyczajne ? dzieci, praca, dom oraz normalne problemy dnia codziennego. Teraz nasza rzeczywistość, to oddział onkologiczny, a w nim nasz 5 letni syn Gabryś, który walczy o życie.  Strach, ból, łzy i cierpienie naszego syna towarzyszą nam każdego dnia. Jeszcze do niedawna był on okazem zdrowia. Ciągle był uśmiechnięty i wesoły, wszędzie było go pełno.

Obecnie jego marzenia są proste ? chciałby pójść do przedszkola, bawić się w piaskownicy czy kopać piłkę z innymi dziećmi. Dla jego rówieśników są to normalne sprawy, natomiast dla niego odległe marzenia, które Ja, jako matka nie mogę spełnić.

Wszystko zaczęło się w czerwcu 2018 roku kiedy Gabryś miał 4 latka. Sporadyczne bóle głowy dawały o sobie znać. Coraz częściej  budził się w nocy z płaczem skarżąc się na ból. Kilkukrotne wizyty u lekarza rodzinnego nie wskazywały żadnych poważnych nieprawidłowości, udaliśmy się więc do  laryngologa, który podejrzewał zapalenie zatok i wypisał antybiotyk. Lek jednak nie pomógł, podobnie jak inne, które miał wypisywane. Ból  nasilał się coraz bardziej, a Gabryś stawał się nerwowy i apatyczny. Nie miał ochoty na zabawy, tracił apetyt i często spał. Martwiłam się o niego, ponieważ w głębi serca wiedziałam, że coś jest nie tak. Po kilku tygodniach zauważyłam zmiany w lewej gałce ocznej.  Dosłownie z dnia na dzień jego lewa powieka coraz bardziej opadała. Oko zrobiło się bardzo czerwone i opuchnięte, a jego gałka oczna wysunęła się ku przodowi. Gabryś widział coraz słabiej. Byłam przerażona i bezsilna.

Zostaliśmy skierowani do szpitala w Wałczu, gdzie  stwierdzono u Gabrysia porażenie nerwu okołoruchowego. Stamtąd  zostaliśmy skierowani  do szpitala w Szczecinie Zdrojach na oddział neurochirurgii, gdzie została wykonana tomografia komputerowa głowy, oraz rezonans. Na wynik czekaliśmy kilka dni, po czym lekarz prowadzący poinformował mnie, że  w jego głowie jest widoczna dość duża  zmiana i potrzebny jest natychmiastowy zabieg  chirurgiczny.  Z przyczyn organizacyjnych szpitala  do zabiegu doszło dopiero po kilku tygodniach. To był bardzo trudny dla nas okres czekania . Gabryś był  w coraz gorszej kondycji, a my nie mogliśmy zrobić kompletnie nic, żeby to zmienić. Ta bezsilność zabijała mnie od środka.  Chciałam krzyczeć ? Proszę zróbcie coś, niech moje dziecko tak nie cierpi!

Do zabiegu doszło  16.07.2018 roku. Po operacji lekarz, który operował Gabrysia poinformował mnie, że zmiana została usunięta, ale  tylko częściowo, ze względu na jej lokalizację. To jednak nie był koniec złych wiadomości . Zostaliśmy również powiadomieni, że synek już nigdy nie będzie widział na lewe oko. Ta informacja kompletnie nas załamała. Myślałam, że to jakiś zły sen, zaraz się obudzę i będzie wszystko tak jak było. Jednak sen dalej trwał, a koszmar miał dopiero nadejść.

20.07.2018  przyszedł wynik z biopsji i usłyszeliśmy diagnozę co tak naprawdę dolega Gawrysiowi. Diagnozę, która spadla na nas jak grom z jasnego nieba. Słowa lekarza
? Przykro mi, ale syn ma  nowotwór złośliwy tkanek miękkich – RHABDOMYSARCOMA ?? na zawsze pozostaną w mojej  pamięci. Myślałam, że oszaleje. Zrobiło mi się słabo i nie mogłam złapać oddechu. Łzy leciały strumieniami, a ja musiałam szybko wziąć się w garść, żeby Gabryś nie widział mnie w takim stanie. Zaczęła się długa i ciężka walka o życie.

Jeszcze tego samego dnia zostaliśmy przewiezieni do szpitala w Szczecinie na oddział onkologii dziecięcej  Św. Mikołaja, gdzie zaczęło się intensywne leczenie, które trwało około roku.

W tym czasie Gabryś przeszedł dwie poważne operacje, 9 cykli chemioterapii i 28 cykli radioterapii. Nigdy nie zapomnę dnia kiedy pielęgniarka po raz pierwszy podłączyła zielony worek, a z  niego po przez pomarańczowy kabel sączyła się trucizna do żył naszego synka . Nie mogłam patrzeć na jego cierpienie, ale nie mogłam mu tego w żaden sposób okazać. Płakałam w samotności,  nigdy przy nim.

Wreszcie się udało – remisja. Gabryś zakończył leczenie lecz będzie musiał być pod stałą kontrolą lekarzy, ale raka już nie ma. Wróciliśmy do domu jednak strach pozostał. Musi upłynąć 5 lat, aby uznać dziecko za wypełni wyleczone.

Nasza radość nie trwała jednak długo, zaledwie 5 miesięcy. Po ostatnim rezonansie, który jesteśmy w szoku ? guz w główce Gabrysia odrasta w niezwykle szybkim tępię  i ma w tym momencie już ponad 5 centymetrów. Znów musimy stanąć do najtrudniejszej z walk ? walki o życie.

Sytuacja jest o tyle poważna, iż guz prawdopodobnie niszczy struktury kostne stropu oczodołu i bezpośrednio sąsiaduje  z podstawą płata czołowego ? prawdopodobnie jest naciek do mózgowia. Obecnie  Gabryś przebywa w szpitalu w Szczecinie Zdrojach, gdzie czeka na pobranie wycinka z guza. Wycinek ma być wysłany do kliniki w Niemczech, gdzie zostaną przeprowadzone badania genetyczne, które maja na celu pomóc w opracowaniu  następnej strategii leczenia. Jego stan jest bardzo poważny. Dostaje sile leki przeciwbólowe i z dnia na dzień jego stan się pogarsza. Czasu jest coraz mniej, a my umieramy ze strachu.

Przed nami wiele miesięcy walki. Gabryś nie potrafi zrozumieć dlaczego jest znowu w szpitalu i dlaczego jego ból powrócił. Na dzień dzisiejszy już wiemy, że w przypadku Gabrysia leczenie nie będzie w pełni refundowanie przez NFZ, dlatego już teraz jesteśmy zmuszeni prosić Was, ludzi o dobrych sercach o wsparcie. Nie jest nam łatwo prosić o pomoc, ale  bez Waszego wsparcia nie jesteśmy w stanie wygrać tej nierównej walki.

Wszelkie informacje pod poniższym linkiem:

https://pomagam.pl/kontroniewicz?fbclid=IwAR11d29LXHcQ_6HH2JHe9keYnCTpmEMyt_HufIP1OY78hYc2DePZPRBym7E

Z całego serca bardzo dziękujemy.

Rodzice Gabrysia