O miłości można pisać wiele. Nakręcono niejeden film, napisano niejeden wiersz i niejedną piosenkę.
O miłości względem swojej wybranki/swojego wybranka będziecie na pewno mogli sporo poczytać z
okazji zbliżających się Walentynek, dlatego tutaj będzie parę słów o innej miłości, konkretnie o miłości
do siebie i do swojego otoczenia.
Nie raz, nie dwa widzimy na zupełnie nowych budynkach totalne bazgroły którym zdecydowanie
daleko do pięknych murali, czy ciekawego graffiti. I tak się zastanawiam skąd takie zachowania? Po co
to komu? Gdzie tu miłość do miejsca, w którym się żyje, nie wspominając już o braku poczucia
jakiejkolwiek estetyki. Oczywiście nie wszystkim musi się podobać ?pasteloza?, którą można zobaczyć
na niektórych budynkach, ale czy to dobry powód, żeby bazgrać po dopiero, co odnowionych ścianach
budynków?
Człowieku działający pod wpływem chwili, chcący się po(d)pisać na ścianie, znajdź jakiś murek do
tego zdatny, zapytaj ludzi, gdzie mógłbyś się artystycznie wyżyć, zamiast udawać chuligana, bo
wybacz, ale nawet chuligan z ciebie słaby skoro jedyne, co potrafisz to nabazgrać coś na jakimś
budynku.
Popatrz, co robią inni, jak pokazują swą artystyczną duszę w mieście, jak pokazują światu, co potrafią.
A jeśli faktycznie chcesz tylko gryzmolić, to pogryzmol w zeszycie. Nie psuj innym przestrzeni, swe
osobiste pomysły zachowaj w swych osobistych zapiskach, a przestrzeń publiczną pozostaw czystą.
Nie marnuj pieniędzy i energii na bezsensowne działania spróbuj z innej strony, pokaż światu, że
potrafisz zrobić coś na widok czego ludziom nie będzie otwierał się nóż w kieszeni, a otworzy się
dzięki temu, co zrobiłeś, ludzkie serce.
I tą jakże wzniosłą myślą zakończę ten lutowy felieton życząc przy okazji wszystkim ogromu miłości
nie tylko w ten zbliżający się walentynkowy czas.
Dagmara Małgorzata