Zbierają na operację usunięcia guza mózgu

Najnowsze Wałcz Zdrowie

WAŁCZ. Dramatyczna historia, która dzieje się naprawdę. Zachorował młody mężczyzna – mąż, ojciec, syn…

– To, co wydarzyło się w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy w naszym życiu, nadaje się na film. I bardzo bym chciała, żeby to był tylko film, obejrzany, zapomniany, a potem można iść dalej… Ale to nasza historia, nasze życie! U mojego męża został wykryty guz mózgu – mówi pani Paulina z Wałcza.

Diagnoza dała odpowiedź na wszystkie pytania, które ostatnio się mnożyły. Guz jest ogromny, trzeba go jak najszybciej wyciąć. Operację zaplanowano na 22 lutego.

– Bardzo prosimy o pomoc, nie mamy tak ogromnej sumy, a liczy się każdy dzień… Kilka miesięcy temu Michał, mój mąż, ukochany tata naszych małych córeczek, zmienił się nie do poznania. Zaczął być agresywny, podczas powtarzających się napadów zachowywał się irracjonalnie. W naszym domu, dotąd spokojnym i pełnym miłości, zagościł strach… Byliśmy zwykłą rodziną, jak wiele innych. Ja pracuję w banku jako doradca klienta, mąż jest stolarzem. Mamy dwie małe córeczki: 4-letnią Leonię i 6-letnią Izabelę. Sądziliśmy, że nasze życie dalej będzie spokojne i szczęśliwe. Jednak wszystko zmieniło się w październiku zeszłego roku…

Jego zachowanie było nie do zniesienia!

Zachowania mężczyzny stawało się nie do zniesienia, dlatego zaczerpnął wizyty u psychologa, następnie zaczął się leczyć u psychiatry. Jednak to nie przyniosło zamierzonych efektów. Napady agresji wciąż się powtarzały, dlatego lekarze przepisywali coraz więcej coraz silniejszych leków na uspokojenie. Dawki były tak duże, że mężczyzna chodził otumaniony.

– Wiedziałam, że tak dłużej nie może być, że tego nie wytrzymamy. Dla bezpieczeństwa mojego i dzieci postanowiłam, że najrozsądniejszym wyjściem będzie rozwód. Bardzo chciałam, by proces przebiegał w spokojnej atmosferze, bo dla naszych córek tata jest bardzo ważny, kochają go bardzo i nie wyobrażają sobie życia bez niego. Michał jest cudownym ojcem. Mimo wszystko zarówno psycholog, jak i psychiatra, dla naszego dobra, polecił założyć nam niebieską kartę. Agresja męża była nagła i nieuzasadniona, musiałam to zrobić dla naszego dobra.

Diagnoza sparaliżowała całą rodzinę

W końcu nadszedł dzień rozwodu. Wieczorem, po podpisaniu papierów rozwodowych, mężczyzna dostał ataku.

– Sądziłam, że to może mikroudar, jakiś wylew. Rano jakimś cudem znalazł się termin na badanie rezonansem. Gdy lekarz przekazywał mi płytę z wynikiem, powiedział – proszę jechać na SOR. Przeraziłam się… Z oddziału ratunkowego wyszliśmy o 4 rano z diagnozą, która mnie sparaliżowała – guz mózgu II lub III stopnia złośliwości. Świat się zawalił. Byłam przekonana, że to jest skrzep, że muszą mu podać leki, żeby nie dostał udaru. Nie takiej wiadomości się spodziewałam! To był szok, cios, który w jednej chwili wyssał z płuc całe powietrze. Atak okazał się nie wylewem, ale pierwszym napadem padaczkowym, za który odpowiedzialny był guz. Tak samo, jak za nagłą zmianę zachowania męża te kilka miesięcy temu…

Szukają ratunku, zbierają pieniądze na operację

Małżeństwo zaczęło szukać specjalistów, aby mężczyzna mógł zostać poddany rozszerzonym badaniom diagnostycznym.

– Zaczęliśmy szukać specjalistów, by Michał mógł przejść dokładniejsze badania. Szukałam odpowiedzi na to, co mamy robić dalej. Jedno jest pewne – guz musi zostać jak najszybciej usunięty! Jest ogromny – ma 5 x 7 cm. Dotyka tętnicy, ucisk powoduje napady padaczki i agresji. Nie mamy wiele czasu! Nie wiemy, kiedy możliwa będzie operacja na NFZ. Mamy się skontaktować w sprawie terminu dopiero za kilka tygodni. Kilka tygodni zanim poznamy termin, a przecież tutaj liczy się każdy dzień.

Rodzina znalazła specjalistę, dr Libionkę, który tak ciężkie przypadki operuje w szpitalu w Kluczborku. Termin dla pana Michała wyznaczono na 22 lutego.

– To dla mnie ogromna nadzieja, ale operacja musi zostać przeprowadzona prywatnie, NFZ jej nie zrefunduje. A koszt jest bardzo duży… Mąż nie może pracować. Ja nadal się staram, bo za coś musimy żyć. Mamy dzieci na utrzymaniu, kredyt. Nie mam skąd wziąć tak gigantyczne pieniądze na operację i to w tak krótkim czasie! Dlatego, choć nie jest to łatwe, postanowiłam poprosić Was o pomoc. To nasza jedyna nadzieja… Jest teraz bardzo ciężko. Dzieci są u babci ze względu na ich bezpieczeństwo. Ja jestem z mężem, nie może zostać sam. Gdy widzę, że atak się zbliża, mówię do Michała: “Pamiętaj, to nie jesteś ty. To guz…” – jednak ile to będzie działało? W nocy nie śpię, ze stresu. Nie wezmę nic na sen, bo boję się, że przegapię atak padaczki. A gdy ten wystąpi, musimy jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Proszę, pomóżcie nam obudzić się z tego koszmaru. Pomóżcie uratować mojego męża i naszą rodzinę…

Pomóc można poprzez wpłaty: https://www.siepomaga.pl/michal-zebrowski

 

 

  • źródło: siepomaga.pl