ONET: W Złotowie lekarze piją, znikają z pracy, a dziecko zmarło w niejasnych okolicznościach

Interwencje Na sygnale Najnowsze Wydarzenia Zdrowie Złotów

Na pijaństwie wpadł właśnie trzeci lekarz ze Złotowa. Inni są podejrzewani o to, że brali fikcyjne dyżury na oddziałach lub potajemnie znikali z pracy, by w tym czasie dorobić w prywatnej przychodni. Pacjenci, jak twierdzą nasi rozmówcy, zostawali bez opieki i umierali. O zaniedbania w szpitalu i tuszowanie nieprawidłowości obwiniają nową dyrekcję oraz starostę powiatu złotowskiego, który zawarł koalicję z PiS i właśnie dostał odznaczenie od prezydenta Andrzeja Dudy za swoje zasługi.

  • W szpitalu w Złotowie, na skraju Wielkopolski, doszło do kadrowego trzęsienia ziemi. Z pracą pożegnała się dyrektor szpitala, jej zastępca oraz kilka innych osób na kierowniczych stanowiskach. Teraz mówią Onetowi, że pozbyto się ich, bo nie zgadzali się na patologie i lokalne układy
  • Chodzi m.in. o pijaństwo lekarzy, ich znikanie z pracy i pobieranie przez nich nienależnych pensji oraz o wzrastającą śmiertelność pacjentów
  • — Jednego z lekarzy osobiście przyłapałem na tym, że zamiast być w szpitalu w Złotowie i kierować oddziałem paliatywnym, przyjmował pacjentów w innej przychodni, w innym mieście. W “nagrodę” za moją skrupulatność zostałem zwolniony, a ten lekarz dostał awans — mówi Marcin Druszcz, który do stycznia był zastępcą dyrektora szpitala w Złotowie
  • Szpital jest nadzorowany przez powiat złotowski, którym kieruje współpracujący z PiS starosta Ryszard Goławski. Niedawno dostał od prezydenta Dudy Srebrny Krzyż Zasługi. Jego oponenci zarzucają mu, że tuszuje niewygodne tematy
  • Starosta zaprzecza i wskazuje, że pijani lekarze i lewe dyżury były w szpitalu już znacznie wcześniej. Jednak dzięki zmianom kadrowym, jego zdaniem szpital działa coraz lepiej. Tymczasem po naszej rozmowie ze starostą na pijaństwie wpadł kolejny lekarz. Miał dyżur na szpitalnym oddziale ratunkowym.

Psychiatra Jan pachniał czosnkiem. Miał 1,2 promila

Złotów, powiatowe miasto leżące na północnym skraju województwa wielkopolskiego, choć ma bogatą historię i ładne położenie, rzadko wzbudza zainteresowanie mediów.

— Ani to do końca Wielkopolska, ani Pomorze. Znajdujemy się w regionie Krajna, czyli na skraju, takim trochę zadu*** — mówi bez ogródek jeden ze złotowskich urzędników.

Jednak miasto w końcu wyszło z cienia. Za sprawą pijanych lekarzy z powiatowego szpitala.

Pierwszy wpadł doktor Jan, który do Złotowa trafił z sąsiedniego województwa. Był szykowany na nowego ordynatora szpitalnego oddziału psychiatrycznego, jedynego takiego w północnej Wielkopolsce. Miał się rozeznać w nowym miejscu. Tak się rozeznał, że ze Złotowa musiał odejść jakieś trzy tygodnie po przyjęciu. Był listopad ubiegłego roku.

— Od początku czuliśmy, że coś z nim jest nie tak. Jadł czosnek, miał palącą twarz, twierdził, że jest uczulony na piankę do golenia, używał charakterystycznych perfum. Podejrzewaliśmy, że nadużywa. W końcu został przyłapany, że jest pijany. Nowemu dyrektorowi nie spodobało się, że to nagłośniliśmy i wezwaliśmy policję. Dawał sygnały, że takimi działaniami możemy doprowadzić do zamknięcia psychiatrii w naszym szpitalu, bo przecież brakuje specjalistów — opowiada nam pracownica szpitala.

Doktor Jan miał 1,2 promila alkoholu. Sprawę zaczęły wyjaśniać policja i prokuratura.

— Był pijany, ale w tym czasie nikogo nie przyjmował. Dlatego sprawa o potencjalne narażenie pacjentów została umorzona. W maju do sądu trafił jednak wniosek o jego ukaranie za wykroczenie, czyli za przebywanie w pracy w stanie nietrzeźwości — mówi Onetowi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.

Pijani lekarze to niejedyna bolączka szpitala. Problemem są również zgony pacjentów oraz lekarze widmo, którzy udają, że pracują w szpitalu i biorą za to pensje, a tak naprawdę w tym samym czasie mieli przyjmować w prywatnych gabinetach. W innych miastach niż Złotów.

Czy starosta stał się zakładnikiem PiS?

O tym, co dzieje się w placówce, opowiedzieli nam Joanna Harbuzińska-Turek, była dyrektor szpitala, Marcin Druszcz, jej były zastępca, oraz kilka innych osób. Część naszych rozmówców chce pozostać anonimowa. Albo nadal pracują w szpitalu, a nawet jeśli musieli odejść, mają obawy o swoją przyszłość.

— Wolę nie podawać nazwiska, bo Złotów to małe miasto, z lokalnymi układami. Boję się zemsty i chcę jeszcze gdzieś pracować — mówi nam jeden z pracowników.

Była dyrekcja i związani z nią pracownicy twierdzą, że zaczęli być marginalizowani, bo nie zgadzali się na narastające nieprawidłowości w szpitalu. Nie tylko na pijaństwo lekarzy. Także na szastanie publicznymi pieniędzmi i igranie z życiem pacjentów. Lepiej byłoby — tak mówią — żeby brudów nie wyciągać, bo tworzą zły klimat wokół starostwa współpracującego z PiS, skandale odstraszają od pracy lekarzy, których wciąż brakuje na rynku, a przede wszystkim wzbudzają obawy u pacjentów i pytania, czy szpital stał się “umieralnią”. Jest jeszcze jedna kwestia — współpracujące z PiS starostwo może liczyć na pieniądze z Warszawy np. na rozbudowę szpitala. To miliony złotych na inwestycje. Nasi rozmówcy twierdzą, że im słabsza będzie kontrola nad przetargami, tym więcej pieniędzy może pójść “bokiem”, a zlecenie dostaną zaprzyjaźnione firmy. Przykładowo szpital wciąż ma do wydania pieniądze z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych (…)