Drogie, nieekologiczne, niemodne, świadczą o braku świadomości ekologicznej. O czym mowa? O krótko przyciętych trawnikach. Klub Dobrego Klimatu apeluje do samorządowców i spółdzielni mieszkaniowych o rzadsze strzyżenie, a do mieszkańców o wyrozumiałość, bo bujnie rosnąca trawa to nie efekt zaniedbania, a troski.
Jeszcze nie tak dawno krótko przycięty trawnik uchodził za ogrodniczy ideał. Na szczęście wraz ze wzrostem świadomości ekologicznej ta moda się zmienia. Teraz trendy są bujnie rosnące, bioróżnorodne trawniki, stanowiące pokarm i schronienie dla drobnych zwierząt oraz magazyn wody.
– Samorządy mogą wpływać na hamowanie negatywnych zjawisk w środowisku naturalnym. Podnoszenie się temperatury powietrza, susze, wymieranie rodzimych gatunków roślin i zwierząt, wymagają od każdego z nas działań. Obok przemyślanej polityki odpadowej, promocji działań antysmogowych czy oszczędzania wody, znaczny wpływ na jakość otaczającego nas środowiska ma tworzenie i właściwe utrzymanie terenów zielonych. Coraz częściej władze kolejnych gmin dostrzegają potrzebę aktywnego obniżania temperatury przestrzeni miejskich, planowania nasadzeń wspierających walkę ze smogiem i wysuszaniem terenów zielonych przy jednoczesnym utrzymaniu reżimu finansowego – zapewnia prezes Fundacji Pszczoła Bożena Wola. – Jeśli samorządy zdecydują się na opóźnienie w czasie lub rzadsze koszenie trawników, mogą w aktywny sposób i – co nie bez znaczenia – bezkosztowo wpłynąć pozytywnie na bioretencję, bioróżnorodność. Jeśli nie będziemy kosili trawników do końca maja, będą mogły rozwinąć się rośliny, które nakarmią pszczoły. Jest to bardzo ważne i potrzebne.
Częste strzyżenie trawników to hałas, spore koszty i duży wpływ na zanieczyszczenie powietrza spalinami z kosiarek. Jeśli weźmiemy pod uwagę powierzchnię terenów zielonych w miastach oraz częstotliwość koszenia, okaże się, że ich wpływ na środowisko jest znaczący. Szacuje się, że w Stanach Zjednoczonych spalinowy sprzęt ogrodniczy odpowiada za ponad 26 ton zanieczyszczeń powietrza rocznie.
Oczywiście trawa powinna być koszona częściej i na niższej wysokości tam, gdzie jest to niezbędne ze względów bezpieczeństwa, czyli na przykład na poboczach dróg, ale w pozostałych miejscach niech się zieleni.
– Łąki, w tym trawniki, są w naszej strefie klimatycznej siedliskiem zależnym od koszenia. Nie chodzi więc o to, by trawników nie kosić w ogóle. Chcemy je tylko kosić trochę później i rzadziej. Pierwsze koszenie możemy przesunąć na początek czerwca, przez co pozwolimy zakwitnąć trawnikom mającym charakter łąk miejskich. Będzie to z korzyścią dla miejskich zapylaczy, podniesie różnorodność biologiczną i siedliskową – przekonuje dr Paweł M. Owsianny z Nadnoteckiego Instytutu UAM w Pile. – Możemy także kosić trawniki miejskie częściowo, od strony drogi, a całościowo dopiero w czerwcu. Na wybranych terenach ?na uboczu?, np. bliżej rzeki, możemy kosić nawet raz w roku, w połowie lipca. Musimy tylko mieć świadomość, że tego typu trawniki będą także wyglądały dziko, bardziej łąkowo, nie będą przypominały zielonej murawy. Oczywiście, nie kosimy trawników także w czasie suszy. Ograniczenie koszenia części trawników pozwala jednak na zmniejszenie zanieczyszczenia i hałasu oraz skutkuje oszczędnościami finansowymi.
Klub Dobrego Klimatu, który powstał z inicjatywy Altvater Piła, zwrócił się z apelem do samorządów i spółdzielni mieszkaniowych o ograniczenie częstotliwości koszenia tam, gdzie jest to tylko możliwe.
Zuzanna Błaszczyk-Koniecko
Altvater Piła